Atak Donalda Trumpa na cztery demokratyczne kongresmenki, które powinny „wrócić, skąd przyjechały”, czyli do biednych krajów swego pochodzenia, ponieważ głoszą „antyamerykańskie” poglądy, przekroczył granice przyzwoitości respektowane dotąd przez wszystkich poważnych polityków amerykańskich. Jeszcze niedawno wezwania tego rodzaju, kierowane sporadycznie przez radykalnych prawicowców przeciw opozycji, spotykały się z potępieniem mainstreamowych republikanów. Tymczasem rezolucję potępiającą Trumpa za podszytą rasizmem personalną napaść poparło tylko czterech kongresmenów republikańskich, a przeważająca większość polityków Partii Republikańskiej głośno go broni, powtarzając jego oskarżenia, że kongresmenki nie są patriotkami.