Protesty w Hongkongu nie ustają nawet po zapowiedzi tamtejszych władz, że wycofują projekt ustawy zezwalającej na ekstradycję mieszkańców tego „globalnego miasta” pod jurysdykcję Chin. Protestujący wysuwają dodatkowe żądania: zwolnienia wszystkich zatrzymanych przez policję (ponad 1000 osób), zaprzestania przedstawiania ich w mediach chińskich jako wichrzycieli, powołania komisji, która zbada działania policji, szerokiej demokratyzacji (obecna szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam pochodzi de facto z nadania Pekinu i sama przyznała, że nie może podać się do dymisji, nawet gdyby chciała). Protesty wyrażają niepokój o przyszłość zasady „jeden kraj, dwa systemy”. Niezależne od Pekinu media hongkońskie obawiają się, że na dłuższą metę jej celem jest „asymilacja, integracja, wchłonięcie i zapomnienie”. Pekin dąży do stworzenia w rejonie delty rzeki Perłowej chińskiej wersji Doliny Krzemowej z udziałem Hongkongu. Użycie siły mu do tego niepotrzebne. Wystarczy planowana szybka kolej łącząca Hongkong z Chinami kontynentalnymi, 55-km most nadmorski za 20 mld dol. i wpuszczanie do miasta imigrantów z ChRL w tempie 150 osób dziennie.