Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Kto zgasi światło

Mołdawski exodus: Codziennie z kraju wyjeżdża 100 osób

Leżąca nad Dniestrem Oxentea w pobliżu Kiszyniowa. Leżąca nad Dniestrem Oxentea w pobliżu Kiszyniowa. Carsten Koall / Getty Images
W najbliższych latach Mołdawia będzie się wyludniać szybciej niż Syria od wybuchu wojny. Jak się żyje w takim znikającym państwie?
Lech Mazurczyk/Polityka

Olga Anisoi stoi na krześle. Krzesło na ławce. Ławka przed domem, kołysze się na klepisku. Olga maluje ganek swojego domu. Zmieszała białą i niebieską farbę, uzyskała błękit – taki sam, jakim malowała ganek poprzednim razem, kiedy żył jeszcze jej mąż i trzech synów. Błękit wybrała, kiedy mąż zbudował ten dom w połowie lat 50. Nie od razu go pomalowała, bo w Mołdawii za czasów wczesnego Chruszczowa trudno było zdobyć farbę.

Olga od dawna mieszka sama. Mąż nie żyje od 20 lat. Spośród trzech synów żaden nie dożył czterdziestki, a tylko jeden założył rodzinę. Dzięki niemu doczekała się dwóch wnuków. Młodszy z nich, Andrian, aż chwycił się za głowę, widząc malującą babcię. Sprowadził ją na ziemię i dokończył malowanie. Później zapakowaliśmy 30-litrową butlę do bagażnika i pojechaliśmy napełnić ją gazem na stację benzynową. Andrian odwiedza babcię dwa razy w roku. Częściej nie może, bo razem z żoną mieszkają w Kluż-Napoka w Rumunii, a to 10 godzin jazdy samochodem. Babcia jest oszczędna, więc taka butla wystarcza jej na kilka miesięcy.

Starszy brat Andriana odwiedza babcię tylko raz w roku. Za to spędza wreszcie więcej czasu z matką Violetą. Oboje mieszkają w Londynie. Braci wychowywała babcia, bo Violeta przez 19 lat mieszkała w Moskwie, żeby zarobić na utrzymanie rodziny i zbudować duży dom. Chłopcy widywali się z matką na Boże Narodzenie i Wielkanoc. A jak podrośli, to sami przyjeżdżali do Moskwy pracować w wakacje. Dziś ich duży dom stoi pusty.

Historia rodziny Anisoi jest typowa. Ich wieś, Macareuca, razem z sąsiednią wsią Cotova należały do kołchozu Leninska Iskra. Kołchoz upadł zaraz po rozpadzie ZSRR i uzyskaniu przez Mołdawię niepodległości. We wsi nie było pracy, w najbliższym mieście też. W całej Mołdawii trudno o dobre zajęcie. A jeszcze trudniej o płacę pozwalającą się utrzymać.

Polityka 40.2019 (3230) z dnia 01.10.2019; Świat; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Kto zgasi światło"
Reklama