Boris Johnson przegrał dziewiąte głosowanie, odkąd został premierem. Tym razem opozycja była nieco złośliwa i nie pozwoliła na kilka dni przerwy w obradach w związku z konferencją Partii Konserwatywnej, co było dotychczas zwyczajem. Tych jednak w brytyjskim parlamencie uchowało się już niewiele. Kilka dni wcześniej sąd najwyższy uznał, że decyzja premiera o najdłuższym w historii zawieszeniu parlamentu była nielegalna, i następnego dnia posłowie wrócili do Westminsteru. Johnson specjalnie nawet nie ukrywał, że to zawieszenie było mu potrzebne, aby parlament przestał się mieszać w negocjacje brexitowe.
Polityka
40.2019
(3230) z dnia 01.10.2019;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 11