Świat

Powrót Kurza

Sebastian Kurz Sebastian Kurz Joe Klamar/AFP / East News

Austriacka Partia Ludowa Sebastiana Kurza wygrywa wybory parlamentarne.

Zwycięstwo 33-letniego Sebastiana Kurza i jego turkusowej Partii Ludowej nie było zaskoczeniem. Kurz zerwał koalicję ze skrajnie prawicową FPÖ w maju, gdy wyszła na jaw afera z Ibizy. Tam w czasie urlopu szef FPÖ, a późniejszy wicekanclerz Hans Christian Strache w czasie ustawionej libacji dał się wciągnąć w nagraną na wideo aferę korupcyjną. Teraz FPÖ już pod nowym przewodniczącym straciła niemal 10 pkt proc. poparcia, otrzymując zaledwie 16 proc. głosów. Natomiast partia Kurza pod hasłem „Chcemy powrotu naszego kanclerza” zgarnęła 37 proc. głosów – o 6 więcej niż w 2017. Drugim beneficjentem upadku FPÖ są Zieloni, którzy wracają do parlamentu z 14-proc. poparciem.

Wszystkie karty trzyma zatem w ręku Kurz. Może wrócić do wielkiej koalicji z socjaldemokracją (22 proc.), ale także łaskawie ciągnąć koalicję z upokorzoną FPÖ. Nie jest też wykluczony eksperyment z Zielonymi. Rozmowy koalicyjne będą żmudne, zatem na razie kanclerzem zostanie Brigitte Bierlein – była sędzia Trybunału Konstytucyjnego. W Wiedniu mówi się, że ma szanse w przyszłych wyborach prezydenckich. A co z tego austriackiego gadania wynika dla Europy? Po pierwsze, Austriacy potwierdzili zarysowującą się już w Niemczech tendencję – prawicowi populiści są silni, ale do góry bardziej zdecydowanie idą Zieloni. Po drugie, zmiana pokoleniowa – jak we Francji i Austrii – jest nieunikniona. Także tam, gdzie 70-latkowie zasiadają w Białym Domu czy sterują rządem z tylnego siedzenia partyjnej limuzyny.

Polityka 40.2019 (3230) z dnia 01.10.2019; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama