Nie chodzi o 30 pesos, chodzi o 30 lat – tak przyczyny największego protestu od upadku dyktatury wyjaśniają ludzie, którzy w ostatnich dwóch tygodniach wylegli na ulice chilijskich miast. Zaczęło się od kontestowania podwyżki cen biletów na przejazd metrem (równowartość 15 gr), a skończyło na kwestionowaniu modelu drapieżnego kapitalizmu, który demokracja chilijska odziedziczyła po dyktaturze Pinocheta. Największa w historii manifestacja w Santiago de Chile zgromadziła 1,2 mln wściekłych.