Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Zwyczajna historia

KOREA POŁUDNIOWA: Codzienność kobiet

Kadr z filmu „Kim Ji-young, rocznik 1982”. Kadr z filmu „Kim Ji-young, rocznik 1982”. materiały prasowe

To najgorętsza, sądząc po ostrości reakcji, tegoroczna filmowa premiera w Korei Południowej. „Kim Ji-young, rocznik 1982” spotkała ostra fala krytyki, masowa akcja bojkotu na portalach społecznościowych i nawet petycja do prezydenta, aby nie dopuścił filmu na ekrany. Tymczasem to bardzo zwyczajna historia przeciętnej koreańskiej dziewczyny o najpopularniejszym tu nazwisku; od urodzenia (jej matka gorąco przeprasza teściową, że urodziła dziewczynkę, a nie chłopca), poprzez edukację, po pracę łączoną z macierzyństwem, w nieustannym poniżeniu i starciu z męską dominacją. Powieść, która posłużyła za kanwę, przedstawiła codzienne doświadczenie wielu kobiet, stąd fenomen jej popularności. Sprzedana w ponad milionie egzemplarzy przełamała publiczne tabu.

Zadziwiające, jak w niezwykle nowoczesnym technologicznie społeczeństwie zdołał przetrwać tak silny paternalistyczny konserwatyzm. „Economist” w swoim „rankingu szklanych sufitów” umieścił Koreę Południową na pierwszym miejscu wśród 29 najbardziej rozwiniętych państw (kobiety zarabiają średnio dwie trzecie męskiej pensji, a w zarządach korporacji stanowią 2 proc.). Trzeba było dopiero akcji #MeToo, która w Korei wypaliła w 2018 r. z nadspodziewaną mocą, aby rzucić trochę publicznego światła na kulturę korporacyjną, gdzie młode pracownice traktuje się nierzadko jak niewolnice seksualne. Na portalu, gdzie anonimowo zgłaszały przypadki molestowania, przybywało po 500 wpisów dziennie. Akcja dosięgła jednego z głośnych reżyserów, narodowego poetę kandydującego do Nobla, wysokiego urzędnika z resortu sprawiedliwości i jeszcze paru wysoko postawionych mężczyzn, ale spotkała się też z gwałtowną kontrreakcją. Tak jak teraz film, uznany przez jego licznych krytyków za karykaturalnie przerysowany manifest feminizmu (to zresztą tutaj bardzo brzydkie słowo – epitet).

Polityka 45.2019 (3235) z dnia 05.11.2019; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Oryginalny tytuł tekstu: "Zwyczajna historia"
Reklama