To najgorętsza, sądząc po ostrości reakcji, tegoroczna filmowa premiera w Korei Południowej. „Kim Ji-young, rocznik 1982” spotkała ostra fala krytyki, masowa akcja bojkotu na portalach społecznościowych i nawet petycja do prezydenta, aby nie dopuścił filmu na ekrany. Tymczasem to bardzo zwyczajna historia przeciętnej koreańskiej dziewczyny o najpopularniejszym tu nazwisku; od urodzenia (jej matka gorąco przeprasza teściową, że urodziła dziewczynkę, a nie chłopca), poprzez edukację, po pracę łączoną z macierzyństwem, w nieustannym poniżeniu i starciu z męską dominacją.