Prognozy dla globalnej gospodarki są nie najgorsze – Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje wzrost na poziomie 3,4 proc., podobne są szacunki dużych prywatnych banków. Jednak wszyscy eksperci podkreślają, że wiele zależy od światowego handlu, a dokładniej od decyzji amerykańskiego prezydenta. To jego agresywna polityka wobec najważniejszych partnerów handlowych przyczyniła się w dużej mierze do globalnego spowolnienia w 2019 r. Teraz Donald Trump wysyła bardziej pojednawcze sygnały, a w amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej nastąpił rozejm. Jeśli nie zmieni zdania, światowa gospodarka powinna lekko przyspieszyć.
Jednak MFW ostrzega, że to wcale nie koniec problemów. Walcząc z ostatnim spowolnieniem, wiele banków centralnych obniżyło stopy procentowe. To co prawda na razie pomogło, zwłaszcza Stanom Zjednoczonym, ale w ten sposób mamy znacznie mniej amunicji na walkę z poważniejszym kryzysem, jeśli taki nadejdzie. O ile zatem 2020 r. powinien przebiegać w miarę spokojnie, to już trudno pokusić się o wiarygodne prognozy na kolejne lata.
Chociaż cała światowa gospodarka ma się nieźle, to z pewnością nie można tego powiedzieć o naszym kontynencie. Komisja Europejska prognozuje kontynuację spowolnienia, które dotknie nie tylko najpotężniejsze gospodarki, ale także nasz region, do tej pory uchodzący za prymusa wzrostu.
Wciąż poważne kłopoty mają Włochy, chory człowiek Europy, który może liczyć najwyżej na mikroskopijny wzrost. Trochę lepiej mają sobie radzić Niemcy oraz Francja, chociaż prognozy nie uwzględniają szkód, jakie tamtejszej gospodarce wyrządzi długi strajk związków zawodowych, protestujących przeciw reformie emerytalnej prezydenta Macrona.
Poważne spowolnienie dotknie Europę Środkowo-Wschodnią, chociaż akurat w Polsce ma być stosunkowo łagodne.