Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Teatr budżetowy

Unijny teatr budżetowy

Charles Michel Charles Michel Geert Vanden Wijngaert/Bloomberg / Getty Images

W piątek wieczorem, po 30 godzinach negocjacji, zakończył się nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej w sprawie unijnego budżetu na lata 2021–27. Bez rezultatu. Po jednej stronie barykady stanęli tzw. przyjaciele spójności, czyli 17 państw głównie południowej i wschodniej Europy – w tym Polska – które są beneficjentami unijnej polityki. Z drugiej zasiadła „oszczędna czwórka”, najwięksi płatnicy per capita, czyli Austria, Dania, Holandia i Szwecja. Spór toczył się głównie o wysokość budżetu wobec produktu narodowego brutto wszystkich państw Unii. Dwa lata temu Komisja Europejska zaproponowała, aby wzrósł on do 1,11 proc. owego produktu. Dwa tygodnie temu nowy szef Rady Belg Charles Michel zszedł do 1,074 proc., a jeszcze w trakcie szczytu – do 1,069. „Oszczędna czwórka” nie chce jednak słyszeć o budżecie większym niż 1 proc.

Przyjmując, że ten 1 proc. to około biliona euro, spór toczy się o 69 mld euro. Dzieląc to przez siedem lat i przez 27 państw członkowskich, mówimy o przeciętnym rocznym obciążeniu każdego z nich w wysokości ok. 365 mln euro. Polska w przyszłym roku dużo więcej wyda na TVP. W przypadku unijnego budżetu nie działa więc zasada, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Państwa członkowskie znacznie większe korzyści niż z budżetu czerpią z jednolitego rynku, czyli z wolnego przepływu ludzi, towarów, kapitału i usług. Ale te znacznie trudniej „sprzedać” wyborcom w kraju niż konkretne miliardy wydarte w morderczych negocjacjach z unijnej kasy. Teatr więc się odbył. A na następnym, nadzwyczajnym szczycie – być może już w marcu – zapanuje zgoda.

Polityka 9.2020 (3250) z dnia 25.02.2020; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Teatr budżetowy"
Reklama