Mary Lou McDonald nie ma problemu z tańczeniem makareny z dziećmi – co ostatnio dementowała. Znacznie gorzej idzie jej ze sformowaniem koalicji po irlandzkich wyborach parlamentarnych, które odbyły się na początku lutego. Ich wynik jest niekonkluzywny, mimo że do 160-osobowej izby niższej parlamentu weszło aż 48 nowych deputowanych.
Trzy główne partie polityczne zdobyły mniej więcej takie samo poparcie. Sinn Fein z McDonald na czele osiągnęła dużo lepszy wynik niż w poprzednich wyborach – w 2016 r. poparło ją blisko 14 proc. głosujących, teraz – 24,5 proc., co dało ostatecznie 37 mandatów w Wysokiej Izbie. Rządząca dotąd partia chadecka Fine Gael, kierowana przez premiera Leo Varadkara, zdobyła dwa mandaty mniej, a będąca z nią w koalicji liberalna Fianna Fail – o jeden więcej niż Sinn Fein.
I tak z woli suwerena powstał pat. 20 lutego na pierwszym posiedzeniu nowo wybranej izby zgłoszono czterech kandydatów na premiera. McDonald zdobyła w głosowaniu najwięcej głosów, ale za mało, by zastąpić dotychczasowego szefa rządu. Premier Varadkar również nie dostał większości i złożył dymisję. Zaraz potem poleciał jednak do Brukseli na szczyt Unii Europejskiej, bo w powstałej sytuacji przypadła mu rola pełniącego obowiązki szefa rządu, a państwo musi funkcjonować. W momencie zamykania tego numeru POLITYKI liderzy partyjni wciąż próbowali zdobyć partnerów do stworzenia rządu koalicyjnego.
Inne zwierzę
Liderka Sinn Fein, 50-letnia Mary Lou McDonald różni się zasadniczo od wszystkich poprzednich szefów tego ugrupowania. Urodzona w rodzinie z klasy średniej, wychowywała się na zamożnym przedmieściu Dublina. Chodziła do prywatnej i płatnej szkoły katolickiej, a karierę polityczną zaczynała w centrowej partii Fianna Fail. Na czele Sinn Fein stanęła zaledwie dwa lata temu, po ustąpieniu Gerry’ego Adamsa, charyzmatycznego lidera republikańskich nacjonalistów, który kierował partią ponad 30 lat i na koniec zmienił jej polityczną linię, włączając się w proces pokojowy w Irlandii Północnej.