Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Nie zostawimy nikogo

HISZPANIA: Czy tej tragedii można było zapobiec

Walencja, figura na tegoroczny odwołany festiwal Las Fallas jedzie do magazynu. Walencja, figura na tegoroczny odwołany festiwal Las Fallas jedzie do magazynu. Ana Escobar/EPA / PAP
Naturalna dla Hiszpanów skłonność do bliskości stała się dla nich przekleństwem i wybawieniem. Pomogła koronawirusowi rozprzestrzeniać się, ale teraz daje im siłę, aby z nim walczyć.
Dezynfekcja budynków w Getafe.Sergio Perez/Reuters/Forum Dezynfekcja budynków w Getafe.

Gdy powstaje ten tekst, w Hiszpanii w ciągu doby zmarło z powodu koronawirusa 655 osób. I jest to dobra wiadomość. Po raz pierwszy od wielu dni ofiar jest mniej niż dzień wcześniej. Pogrążony w żałobie kraj wstrzymał oddech: może to znak, że krzywa zachorowań wreszcie się wypłaszczy.

Choć to dopiero początek pandemii, wielu Hiszpanów jest przekonanych, że gorzej już być nie może. W ciągu dwóch tygodni ich ojczyzna stała się drugim, po Włoszech, najbardziej poszkodowanym przez pandemię krajem na świecie, z liczbą zmarłych większą niż w Chinach, tysiącami chorych lekarzy i pielęgniarek oraz szpitalami na skraju zapaści. Wśród zarażonych znalazła się m.in. wicepremier Carmen Calvo i dwie koleżanki z rządu, żona premiera Pedro Sancheza i liderzy skrajnie prawicowej partii Vox.

Im bardziej krwawe żniwo zbiera COVID-19, tym głośniej wybrzmiewa pytanie: czy tragedii o takich rozmiarach można było zapobiec?

Kostnica na lodowisku

Siedem razy więcej niż zwykle – tyle zgonów było w drugiej połowie marca w regionie Madrytu, który stał się największym ogniskiem pandemii. Umierających w stolicy było tak wielu, że przerosło to możliwości zakładów pogrzebowych. Ponurym symbolem tragedii stał się Palacio de Hielom, Lodowy Pałac, gigantyczne lodowisko w jednym z madryckich centrów handlowych, które decyzją rządu zostało przekształcone w kostnicę na 1,8 tys. ciał.

„Kiedy widzę ciąg karawanów z ciałami ofiar wirusa, które nie przestają wjeżdżać na ten sam parking, na którym jeszcze 10 dni temu bluzgałam, jeśli musiałam zaparkować 50 m od wejścia, wydaje mi się, że byłam wtedy inną osobą, w innym czasie i na innej planecie” – napisała dziennikarka „El País” Luz Sánchez-Mellado.

Innym symbolem zarazy stał się madrycki dom spokojnej starości Monte Hermoso, w którym w wyniku pandemii zmarło 25 pensjonariuszy.

Polityka 14.2020 (3255) z dnia 31.03.2020; Świat; s. 45
Oryginalny tytuł tekstu: "Nie zostawimy nikogo"
Reklama