Korea Płd. wybrała parlament. Skutek epidemiczny pojawienia się 29 mln osób przy urnach będzie znany na przełomie kwietnia i maja. Na razie efekt polityczny okazał się doskonały dla ugrupowania rządzącego prezydenta Moona Jea-ina. Przy frekwencji najwyższej od prawie trzech dekad centrowo-lewicowi liberałowie z Partii Demokratycznej pierwszy raz od 18 lat przechwycili parlament i to z rekordową większością.
Taka perspektywa będzie kusiła tych przywódców, którzy zastanawiają się, czy w dobie pandemii przekładać głosowania, czy raczej bez zwłoki ściągać rutynową – i prawdopodobnie efemeryczną – premię przysługującą władzy za mierzenie się z nagłym kryzysem. Jej atrakcyjność rośnie, jeśli weźmie się pod uwagę przypadek Moona i jego partii. Jeszcze niedawno sondaże szorowały po dnie, buksowała prezydencka reforma rynku pracy, wzrost gospodarczy był niemrawy, nie doszło do zapowiadanego przełamania w stosunkach z Koreą Płn. Teraz Moon zapowiada nową, postpandemiczną gospodarkę, przekucie kryzysu w szansę.
Obywatele docenili sposób, w jaki władzom udało się zdusić koronawirusa. Zamiast narodowej kwarantanny, choć przy zamkniętych szkołach, postawiono na dużą liczbę celowanych testów, aktywne poszukiwanie zakażonych, zbieranie danych m.in. z telefonów i informowanie mieszkańców o trasie poruszania się ich zainfekowanych sąsiadów. Kraj, który w lutym był drugim po Chinach epicentrum epidemii, nie tyle spłaszczył krzywą, co ją złamał. Pod koniec kwietnia przy bardzo niskiej śmiertelności miał w sumie 10 tys. przypadków. Za chwilę mecze wznowić ma popularna liga baseballu, na razie bez publiczności.
Głosowano w zaostrzonym reżimie sanitarnym, z mierzeniem temperatury, dezynfekcją rąk i w rękawiczkach, ale bez obowiązkowych maseczek. Jedną czwartą głosów oddano z wyprzedzeniem, korespondencyjnie lub w lokalach dla osób objętych kwarantanną, karty przeliczono ręcznie.