Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wirus pogłębia nierówności. Zapiski Adama Przeworskiego

Wydawanie posiłków potrzebującym w Buenos Aires, stolicy Argentyny Wydawanie posiłków potrzebującym w Buenos Aires, stolicy Argentyny Juan Ignacio Roncoroni/EFE / Forum
Więcej biednych umrze, jeśli restrykcje zostaną zniesione wcześniej. A z powodu nierówności majątkowych więcej biednych ucierpi, jeśli zostaną zniesione później.

Uwięziony przez pandemię w mieszkaniu na Manhattanie prof. Adam Przeworski, jeden z gigantów światowej politologii, zaczął spisywać refleksje tworzące coś w rodzaju dziennika czasu zarazy. Łączy w nich zapis osobistych doświadczeń z refleksją politologiczną i socjologiczną. Dzięki uprzejmości Concilium Civitas, której Przeworski jest członkiem, publikujemy dziś piątą część dziennika. Każda z nich stanowi odrębną całość.

19 kwietnia 2020 r.

Mapa wirusa i mapa dochodów

Nic nie jest dalsze prawdy niż twierdzenie, że wirus to czynnik, który na wielką skalę wyrównuje nierówności społeczne. Clare Malone (538, 10 kwietnia) porównała dwie nowojorskie społeczności wyodrębnione na podstawie kodów pocztowych.

• Dzielnicę East Elmhurst (11 369 osób) zamieszkują głównie Latynosi (69 proc.), a mediana przychodu gospodarstw domowych to 54 121 dol., zaś przeciętna rodzina składa się z 3,2 osoby; 11 proc. rodzin to rodziny więcej niż dwupokoleniowe, mieszkające razem. Mieszkańcy dzielnicy zatrudnieni są głównie w zawodach urzędniczych, usługach gastronomicznych i branży budowlanej.

• Park Slope (11 215 osób) to głównie (w dwóch trzecich) biała społeczność, mediana przychodów gospodarstwa domowego to 123 583 dol., a rodzina składa się z 2,4 osoby, przy czym 1,8 proc. to dwa pokolenia mieszkające razem. Mieszkańcy pracują na stanowiskach kierowniczych, w branży rozrywkowej, edukacji i biznesie.

Dzielnica East Elmhurst zajmuje drugie miejsce w mieście pod względem liczby osób zakażonych (najwyższa liczba występuje w sąsiedniej dzielnicy, gdzie znajduje się największe więzienie w stanie); w Park Slope liczba zakażonych jest najniższa.

Te przykłady to ekstrema, ale mapa dochodów i mapa występowania wirusa w Nowym Jorku pokrywają się niemal idealnie. Nie powinno nas to dziwić. Jeszcze przed epidemią 10-minutowa jazda metrem z Upper East Side do East Harlem była podróżą od miejsca, w którym oczekiwana długość życia wynosiła 85 lat, do miejsca, w którym wynosiła lat 76. We Francji 20-minutowa podróż pociągiem ze stacji Luxembourg RER do Auberville oznaczała różnicę sześciu lat w oczekiwanej długości życia. Przypadki nadciśnienia, cukrzycy i astmy skorelowane są z przychodem. Współczynnik zgonów z powodu chorób krążenia pokrywa się z przychodem. Koronawirus to jedynie szkło powiększające nierówności w naszych społeczeństwach.

Czytaj też: Fatalna porażka rynków

Kiepska płaca, duża rodzina

Wirus powiększa nierówności klasowe poprzez dwa mechanizmy. Jeden polega na tym, że – z wyjątkiem lekarzy – ludzie „najważniejszych zawodów” to głównie kiepsko opłacani kasjerzy w sklepach spożywczych, pracownicy transportu, urzędnicy w bankach, farmaceuci, robotnicy, policjanci, pracownicy magazynów i dostawcy oraz pracownicy stacji benzynowych. Ryzyko zakażenia jest wśród nich różne, bo niektórzy stykają się tylko z kolegami z pracy, a inni z wieloma klientami, ale to właśnie oni w największym stopniu narażeni są na zakażenie.

Drugi mechanizm zależy od rozmiarów gospodarstwa domowego. W 2019 r. mediana przychodu na osobę w Stanach Zjednoczonych wynosiła 35 435 dol. na osobę w gospodarstwie domowym złożonym z dwóch osób i malała wraz z rosnącą liczbą osób. Przy sześciu osobach wynosiła 14 803 dol. Co więcej, te dwa mechanizmy wchodzą w interakcję: osoby biedne częściej pracują w zawodach podstawowych, a ich rodziny są liczniejsze i wielopokoleniowe.

Czytaj też: Wartości ustępują przed śmiercią

Nierówności dochodowe i zdrowotne

To, że niektórzy mogą się izolować od wirusa, jest możliwe tylko dlatego, że inni się od niego nie izolują. W każdej chwili możemy myśleć o populacjach w trzech kategoriach: • ci, którzy są chronieni, nawet niedobrowolnie, bo nie pracują, • ci, którzy narażają się, świadcząc usługi tym, którzy są chronieni, • ci, którzy muszą być aktywni, by przetrwać, ale ich praca nie jest niezbędna dla przetrwania innych, jak praca sprzedawcy kuponów na loterię, o których pisałem już wiele razy.

Nawet jeśli te trzy kategorie są heterogeniczne, można je uszeregować według przychodów (i zamożności), zanim wybuchła epidemia, od najwyższych do najniższych. Patrząc inaczej, niektórzy muszą przetrwać bez większego wpływu na życie innych, podczas gdy niektórzy narażają swe zdrowie na niebezpieczeństwo, by inni mogli być chronieni.

„Pracownicy podstawowi” nie są bardziej niezbędni podczas pandemii niż w jakimkolwiek innym czasie i raczej mają niższe przychody niż ci, którzy korzystają z ich usług. Efekt koronawirusa polega na tym, że łączy nierówności przychodów z nierównościami zdrowotnymi, już istniejącymi, ale teraz mocno pogłębionymi. Na razie wiemy, że ponad 90 proc. zgonów to zgony osób, które miały jedną z sześciu chorób współistniejących. Sam wiek ma znaczenie, choroby współistniejące także, zwłaszcza w połączeniu z podeszłym wiekiem. Stąd jedno z wyjaśnień zróżnicowanych śmiertelności jest takie, że biedni częściej chorują na te choroby, co jak wiemy, jest prawdą. Ale to niejedyna historia: być może nawet w środku kryzysu biedni z mniejszym prawdopodobieństwem niż bogaci zostaną przyjęci do szpitala i skorzystają z wymaganego leczenia.

W Stanach Zjednoczonych największe różnice społeczne interpretuje się przez pryzmat rasy. Rząd nie przedstawia rutynowych statystyk dotyczących zdrowia obywateli z podziałem na klasy. Z dostępnych danych wynika, że czarni obywatele częściej umierają na choroby serca w każdej grupie dochodowej. A zatem rasa ma znaczenie. Jednak skala różnic pomiędzy grupami dochodowymi (lub innymi wyznacznikami klas) jest o wiele większa niż różnice między białymi a czarnymi (Kawachi, Ichiro, Norman Danie i Dean Robinson, 2005, „Health disparities by Race and Class: Why Both Matter” w: „Health affairs”). I podczas gdy czarni i Latynosi są nieproporcjonalnie biedni, ponad dwie trzecie biednych to biali.

Czytaj też: Niektórzy mają szczęście do rządów

Uwięzieni w przeludnionych domach

To wszystko prawda o jednym z najbogatszych krajów świata. Skala nierówności jest jeszcze większa w biedniejszych krajach, nawet nie w tych najbiedniejszych. Średni rozmiar gospodarstwa domowego w Ameryce Łacińskiej w 2018 r. to 3,5 osoby, czyli więcej niż w East Elmhurst. Średni rozmiar gospodarstw domowych w dolnym kwintylu odbiorców przychodu wynosił 4,4; a w najwyższym kwintylu – 2,6 (Annuario Estadistico se América Latina y el Caribe, CEPAL 2019)

W 31 miejskich aglomeracjach Argentyny 5,7 mln osób, czyli 20,4 proc. ich populacji, żyje w gospodarstwach domowych, w których na jeden pokój przypadają dwie–trzy osoby, a kolejne 1,3 mln ludzi z tych 20,4 proc (czyli 4,7 proc. populacji tych miast) w gospodarstwach domowych, w których przypadają więcej niż trzy osoby na pokój (Indicaciones de condiciones de vida de los hogares en 31 aglomarados urbanos. Primer semestre 2019, INDEC).

W całej Ameryce Łacińskiej 10,5 proc. mieszkańców miast nie ma bieżącej wody, a 33,7 proc. kanalizacji. Na miejskich obszarach Argentyny 3,2 mln ludzi nie ma dostępu do bieżącej wody, 9,4 mln nie ma kanalizacji, a 10 mln – dostępu do sieci gazowej (korzystają z butli z gazem). Większe gospodarstwa domowe zwiększają liczbę osób narażonych na niebezpieczeństwo, a wielopokoleniowe rodziny to większe ryzyko dla osób starszych. Uwięzienie w przeludnionych domach, bez wody, bez wentylacji (jak w fawelach Rio czy São Paulo) jest niemal nie do zniesienia i tworzy silną presję, by nie przestrzegać kwarantanny.

Czytaj też: Wirus, populiści i cudowny twarożek

Muszą pracować, żeby przetrwać

Jednocześnie wiele osób musi pracować, by przetrwać. Oto syntetyczny opis obecnej sytuacji w Argentynie, czyli kraju, który podjął wszelkie środki ostrożności i zainicjował plan ochrony przychodów: „Nastąpiło gwałtowne zubożenie. Transfer środków państwowych nie wystarcza na ratowanie tych, którzy już wcześniej byli biedni. Ale podobnie jest z pracującymi w szarej strefie albo samozatrudnionymi, którzy często nie mieli ubezpieczenia społecznego. Ci ludzie, zarabiający 20–50 tys. pesos miesięcznie, nie byli ekstremalnie biedni, ale balansowali na granicy. Teraz lecą w przepaść” (Agustin Salvia w wywiadzie dla dziennika „Clarin”, Buenos Aires, 19 kwietnia).

Jeśli nawet w Stanach Zjednoczonych 40 proc. gospodarstw domowych nie może sobie pozwolić na nieprzewidziany wydatek rzędu 400 dol. (Survey of Household Economics and Decisino Making, dane Rezerwy Federalnej, 2018), można sobie tylko wyobrażać, że dla milionów gospodarstw domowych w biedniejszych krajach margines bezpieczeństwa wynosi zero.

Meksykanie opisują ich jako ludzi, którzy żyją z dnia na dzień (al día), czyli natychmiast wydają wszystko, co zarobią. Moi przyjaciele, którzy zajmują się badaniem ubóstwa, szacują, że w ten sposób żyje 42 proc. meksykańskiego społeczeństwa. Gospodarstwa domowe w dolnych 60 proc. dochodów wydają co najmniej 50 proc. tego dochodu na jedzenie i czynsz (Encuesta Nacional de Ingresos y Gastos de los Hogares, ENIGH 2018).

W Argentynie gospodarstwa domowe o najniższym poziomie wykształcenia wydają 36,2 proc. swojego budżetu na żywność i 14 proc. na czynsz i media, czyli też ogółem ok. 50 proc. (Encuesta Nacional de Gastos de los Hogares 2017–18. Resultados preliminaries, Instituto Nacional de Estadistica y Censos, INDEC 2019). Nawet jeśli ograniczą wszystkie inne wydatki, nie mogą pozwolić sobie na spadek przychodu poniżej 50 proc. Stojąc przed wyborem śmierci z powodu choroby czy śmierci głodowej, wolą zaryzykować to pierwsze.

Czytaj też: Życie w czasach koronawirusa

Co powinniśmy zrobić?

Kompromis między bezpieczeństwem i przetrwaniem jest o wiele ostrzejszy dla ludzi, którzy mało zarabiają, i o wiele ostrzejszy w biedniejszych krajach, w których większa część populacji zagrożona jest niedostatkiem żywności. Wskutek generalnej nierówności zdrowotnej większa liczba biednych umrze, jeśli ograniczenia związane z zamrożeniem gospodarki zostaną zniesione wcześniej; a z powodu nierówności majątkowych większa liczba biednych ucierpi, jeśli zostaną zniesione później. Rządy mogą wpłynąć na ten fatalny dylemat, oferując powszechny dochód gwarantowany, ale w krajach biedniejszych, już zadłużonych i mających większą szarą strefę, mają też mało zasobów, które mogą na to przeznaczyć.

Kwestie etyczne związane z kryzysem nie są proste. Ci, którzy umierają wskutek koronawirusa, to konkretne osoby, mające twarz i nazwisko, natomiast ci, którzy być może umrą z głodu, wciąż są abstrakcyjni i anonimowi. A zatem, co zrozumiałe, większą wagę przypisujemy do śmierci z powodu koronawirusa niż do długofalowych efektów, zwłaszcza dla biednych. „Świętość życia ludzkiego” nie daje wskazówek, co powinniśmy zrobić. Żyć teraz versus żyć później? Życie bogatych versus życie biednych? Życie starych versus życie młodych?

Adam Przeworski jest emerytowanym profesorem politologii i ekonomii politycznej nowojorskiego uniwersytetu NYU. Najczęściej cytowane są jego pionierskie prace na temat relacji między poziomem rozwoju gospodarczego i trwałością demokracji oraz relacji między ustrojem politycznym (demokracją, autorytaryzmem) a rozwojem gospodarczym. Ostatnio wydał „Crises of Democracy” (Cambridge University Press, 2019). „Życie w czasach Covid-19” ukazało się wcześniej na stronie Concilium Civitas.

Tytuł i śródtytuły od redakcji.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną