Według danych gromadzonych przez Johns Hopkins University (w poniedziałek, 25 maja) w 210 państwach i terytoriach grupa zarażonych koronawirusem zbliża się do 5,5 mln (w ciągu tygodnia przybyło 700 tys.), a liczba ofiar śmiertelnych – do 350 tys. W Europie pandemia powoli wygasa, w USA krzywa zachorowań wypłaszcza się, a epicentrum przenosi się do Ameryki Łacińskiej – Brazylii, Meksyku, Peru, Ekwadoru i Chile. Ze 100 tys. nowych przypadków wykrywanych codziennie niemal dwie trzecie przypada na cztery kraje: Stany Zjednoczone, Brazylię, Rosję i Indie, a w obu Amerykach jest teraz więcej chorych niż w całej Europie. Zdaniem WHO rzeczywista liczba zakażonych jest na świecie znacznie wyższa niż oficjalne dane. W USA, najbardziej dotkniętych koronawirusem, jest ich 1,7 mln, a liczba ofiar śmiertelnych zbliża się do 100 tys. „New York Times” opublikował na jedynce listę tysiąca nazwisk zmarłych; tytuł „Nieporachowane straty”. W stanie Nowy Jork, gdzie zmarło ponad 27 tys. osób, sytuacja stopniowo poprawia się, otwarto szereg plaż. Kryzys epidemiologiczny narasta w Dakocie Płn., Alabamie, Missisipi i Teksasie. Prezydent Trump opowiedział się za szybszym znoszeniem restrykcji: „trzeba gasić ogień, ale nie można zamykać kraju”, i zaprosił na „prawdziwe spotkanie” przywódców grupy G7 w czerwcu do Camp David. Reakcje były umiarkowane.
Druga pod względem liczby zakażonych jest Brazylia koronasceptycznego prezydenta Jaira Bolsonaro – 370 tys. przypadków i blisko 24 tys. zgonów. Liczba zachorowań może być dużo większa, bo testy przeprowadza się głównie w szpitalach. Najtrudniejsza sytuacja jest w najludniejszym São Paulo, epidemia ogarnia powoli Amazonię. W Rosji zanotowano blisko 350 tys. przypadków, 3,6 tys.