Podczas wystąpienia telewizyjnego prezydent Madagaskaru Andry Rajoelina pociągnął z butelki solidny łyk żółtego płynu, przedstawiając widzom nowy środek leczniczy do walki z koronawirusem. To tambavy, tradycyjny lokalny napar ziołowy na bazie Artemisia annua, zwanej po polsku bylicą, którego prezydent jest gorącym orędownikiem. Stosowany tu od dawna przy leczeniu malarii, o działaniu bakteriobójczym i zbijający gorączkę. Zdaniem prezydenta do wyleczenia z COVID-19 wystarczy dziesięciodniowa kuracja, a przynajmniej dwóch chorych odzyskało już zdrowie. W materiałach informacyjnych podano, że w Chinach należąca do medycyny ludowej artemisia używana jest od setek lat, znalazła też zastosowanie podczas epidemii SARS w 2003 r., a także teraz jako środek wspomagający. Prezydent ma ambicje, aby malgaskie tambavy zostało rozpropagowane w Afryce i dalej, jako lokalny wkład w zwalczanie epidemii. Zapał studzi IMRA, miejscowy renomowany Instytut Badań Stosowanych, który mocno tonuje oceny skuteczności zioła, argumentując, że do pełnej oceny potrzeba czasu i badań. Ale artemisia zaczyna powoli robić międzynarodową karierę: po ziołowy susz i napary zgłosiła się na początek Gwinea-Bissau, Tanzania i Kongo-Brazzaville, traktując jako element afrykańskiej dumy. Dziś wieści o rozmaitych cudownych specyfikach rozchodzą się błyskawicznie, więc i o artemisii jeszcze usłyszymy.
Polityka
22.2020
(3263) z dnia 26.05.2020;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 10
Reklama