Liczba zarażonych koronowirusem przekroczyła na świecie 6 mln (według Johns Hopkins University, w poniedziałek, 1 czerwca), a liczba ofiar śmiertelnych zbliża się do 400 tys. W Europie pandemia powoli wygasa, w USA krzywa zachorowań wypłaszczyła się, a epicentrum przeniosło się do Ameryki Łacińskiej – Brazylii, Meksyku, Peru, Ekwadoru i Chile. Ze 100 tys. nowych przypadków wykrywanych codziennie niemal dwie trzecie przypada na cztery kraje: Stany Zjednoczone, Brazylię, Rosję i Indie, a w obu Amerykach jest teraz więcej chorych niż w Europie. W USA, najbardziej dotkniętych koronawirusem, do dziś zachorowało 1,8 mln, a liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła próg 100 tys. Prezydent Donald Trump zerwał współpracę z WHO jako organizacją „całkowicie kontrolowaną przez Chiny”, w sytuacji gdy „cały świat cierpi z powodu chińskich zaniedbań i tuszowania zagrożeń”. A kiedy, po kolejnych bagatelizujących wpisach Trumpa o koronawirusie, pojawiły się na Twitterze ostrzeżenia, że to dezinformacja, prezydent podpisał rozporządzenie przeciw „tłumieniu wolności słowa” w mediach społecznościowych, które nakłada na nie odpowiedzialność za moderowanie wpisów.
Druga pod względem liczby zakażonych jest Brazylia – ponad 500 tys. przypadków i 30 tys. ofiar. Eksperci oceniają, że najtrudniejsza sytuacja nastąpi w połowie lipca. W Rosji zanotowano 410 tys. przypadków, 4,8 tys. śmiertelnych; w Moskwie po zmianie kryteriów liczba zmarłych nagle się podwoiła. Na Europę przypada połowa z 10 najbardziej dotkniętych państw, wszędzie sytuacja stabilizuje się lub polepsza. W Wielkiej Brytanii (ponad 260 tys. przypadków, 39 tys. śmiertelnych) nadumieralność, w porównaniu ze średnią z pięciu ostatnich lat, osiągnęła w połowie maja 60 tys., czyli 891 dodatkowych zgonów na milion mieszkańców.