Pandemia się rozkręca: odkrywanych jest ponad 300 tys. zakażeń dziennie. Liczba przypadków koronawirusa w 198 państwach przekroczyła 18 mln (według Johns Hopkins University w poniedziałek, 3 sierpnia), a liczba ofiar zbliża się do 700 tys. W Stanach Zjednoczonych przybywa 45 nowych infekcji na minutę, liczba zakażeń przekroczyła 4,7 mln i jest ponad 155 tys. ofiar śmiertelnych. Najwięcej zakażeń stwierdzono w Kalifornii, trudna sytuacja panuje w Teksasie, Arizonie, Alabamie i Nevadzie, a na Florydzie doszło zagrożenie związane z huraganem Isaias. Na trzy miesiące przed wyborami prezydenckimi Donald Trump zasugerował, żeby je przełożyć, bo przeprowadzone w formie korespondencyjnej „okazałyby się najbardziej nieuczciwymi w historii”. Decyzję o przesunięciu mógłby ewentualnie podjąć Kongres, ale przewodniczący obu partii, kręgi partyjne i media zgodnie skrytykowały ten pomysł. Później Trump relatywizował, że chciał wyłącznie przestrzec przed możliwością fałszerstw wyborczych. To zamieszanie zbiegło się z ogłoszeniem wyników amerykańskiej gospodarki: w drugim kwartale w porównaniu z pierwszym skurczyła się o 9,5 proc. i o 32,9 proc. rok do roku (co jest największym spadkiem od 1947 r.).
Najsilniejsze ognisko koronawirusa znajduje się ciągle w Ameryce Łacińskiej – ponad 4,7 mln infekcji – głównie w Brazylii, Meksyku i Peru, a także w Chile i Ekwadorze. Brazylia liczbą nowych przypadków – 67 tys. dziennie – dogania USA i zbliża się do 2,8 mln. Prezydent Bolsonaro ogłosił, że po trzech tygodniach kuracji ma negatywny wynik testu, chora jest żona i pięciu ministrów. „Każdy prędzej czy później złapie tego wirusa, i co?” – bagatelizował. Z kolei prezydent Obrador z Meksyku, gdzie na covid zmarło 46 tys. osób, zdobył się na sarkazm, że „założy maseczkę wtedy, kiedy w kraju zniknie korupcja”.