Studenci, uczniowie szkół średnich, młodzi dorośli. To oni stanowią dziś główną siłę białoruskich protestów. Nie bacząc na przemoc, apele oraz prośby zastraszanych przez władze wykładowców i nauczycieli, ryzyko utraty wolności, pracy czy miejsca na uczelni – „bezstraszni”, młodzi Białorusini, od ponad miesiąca wychodzą na ulice. A w razie konieczności osłaniają się nawzajem przed ciosami gumowych dubinek OMON-u, sił specjalnych policji.
– Mam 73 lata i nigdy nie żyłam w prawdziwie wolnym kraju – mówi Nina Bagińska, mieszkanka Mińska, podczas akcji solidarnościowej na Komarówce, na przedmieściach stolicy.