Kirgistan lubi rewolucje. Dopiero co była rewolucja tulipanowa, później kwietniowa, a teraz wybuchła październikowa. Regularnie zwyciężają, ale nie zmieniają prawie nic.
Może Berlin, może Warszawa, może Moskwa, fajnie by było do Europy – mówił Aziz, fryzjer z Biszkeku, stolicy Kirgistanu – ale tak naprawdę chciałbym żyć u siebie, tylko żeby tu normalnie było. Aziz jest gejem i nawet niespecjalnie to ukrywa: maniery ma w klimacie gejowskiej extravaganzy, i trudno by go sobie było, na przykład, wyobrazić w rządzonych dyktatorsko sąsiednich Uzbekistanie czy Turkmenistanie, gdzie homoseksualizm jest nielegalny. W sześciomilionowym Kirgistanie geje również nie mają lekko: społeczna i instytucjonalna niechęć, stygmatyzacja, ostracyzm czy nawet przemoc fizyczna to dość standardowy zestaw ich problemów.
Polityka
42.2020
(3283) z dnia 13.10.2020;
Świat;
s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Kirgiz spada z konia"