Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Obce ręce w Karabachu

Armen Sarkisjan Armen Sarkisjan Viktor Drachev/TASS / Forum

Walczymy z Turcją, nie z Azerbejdżanem – oświadczył w niedzielę w dramatycznym wystąpieniu prezydent Armenii Armen Sarkisjan. Między sąsiadami od trzech tygodni trwa wznowiony konflikt o Górski Karabach, oficjalnie część Azerbejdżanu, ale od początku lat 90. opanowany przez Ormian. Coraz wyraźniej widać w nim jednak obce ręce. Pogłoski o tureckim wsparciu dla Baku oficjalnie potwierdził azerski prezydent Ilham Alijew, który przyznał, że w jego kraju stacjonują tureckie myśliwce, ale – jak twierdzi – nie biorą udziału w walkach. Druga strona przekonuje, że biorą. Erywań twierdzi, że po azerskiej stronie walczą też sprowadzeni przez Turcję syryjscy dżihadyści. W piątek w konflikt oficjalnie zaangażowała się Rosja. Sojuszniczo bliżej jej do Armenii, gdzie ma bazę wojskową. Z kolei Azerbejdżan kupuje w Moskwie dużo broni. Za pośrednictwem rosyjskich dyplomatów strony wynegocjowały zawieszenie broni, które miało obowiązywać od soboty, ale według mediów jest systematycznie łamane.

Dla Rosji Armenia i Azerbejdżan, byłe radzieckie republiki, stanowią wciąż „najbliższą zagranicę”, a kontrolowany konflikt między nimi przez lata czynił z Moskwy rozgrywającego na Kaukazie. Ale po rozpadzie ZSRR regionem zaczęła się również interesować Turcja – etniczna, językowa i religijna bliskość dają jej podstawy do geopolitycznych pretensji. Ale te już w kilku miejscach zderzyły się z rosyjskimi. Tak jak w Libii, gdzie Ankara i Moskwa poparły przeciwne strony konfliktu. Turcja pała też chęcią odwetu za północną Syrię, gdzie Rosja pokrzyżowała plany Ankary, wspierając Asada. A pojawiają się także sugestie, że Turcja niedwuznacznie poparła niedawny zamach stanu w bliskim Moskwie Kirgistanie (

Polityka 42.2020 (3283) z dnia 13.10.2020; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 9
Reklama