Holyrood, szkocki parlament, ustanowił właśnie jednogłośnie takie prawo, nakładając na lokalną administrację obowiązek dostarczania bezpłatnych środków higieny osobistej „wszystkim tym, które ich potrzebują”. Posłanka Monica Lennon ze szkockiej Partii Pracy, która walczyła o ustawę od czterech lat, określa ją jako „praktyczną i postępową” i dodaje, że „w tych mrocznych czasach niesie światło nadziei”. A premier Nicola Sturgeon podkreśla pionierską rolę Szkocji w tej dziedzinie. W wielu szkockich szkołach i uczelniach bezpłatne tampony i podpaski są już dostępne, także w obiektach publicznych i sportowych. Ale wciąż, jak pokazały lokalne badania, nawet co piąta kobieta doświadcza ubóstwa menstrualnego (period poverty) i zmuszona jest stosować środki zastępcze. Z kolei szkockie działania mieszczą się doskonale w rozwijającym się ruchu godności w czasie okresu (period dygnity), w ramach ogólnoświatowego porządkowania praw i obowiązków wobec kobiet.
W sprawie środków higieny dla kobiet mają zostać wykorzystane doświadczania z dyskretnej dystrybucji bezpłatnych prezerwatyw. Inne miejscowe badania, wśród 14–21-latek, pokazały, że 71 proc. z nich czuje zakłopotanie związane z okresem i zakupem podpasek, a ponad połowa zmuszona była z tego powodu opuszczać zajęcia. Zdaniem posłanki Lennon przynajmniej w parlamencie powoli zachodzą zmiany: to, co do niedawna było tematem tabu, teraz trafiło do mainstreamu. Aby upowszechnić dostęp, wiele państw obniża VAT na środki higieny; minimalny w Unii, tzw. tampon tax, wynosi 5 proc. i taki obowiązuje w całej Wielkiej Brytanii. W Niemczech na początku tego roku został obniżony z 19 na 7 proc. A jeden z postulatów ruchu godności menstruacyjnej głosi, że kolejną konsekwencją brexitu powinno być całkowite zniesienie tego podatku.