Bez Jezusa nie byłoby chrześcijaństwa, ale czy odnalazłby się on w Kościele poddanym absolutnemu monarsze w Watykanie i kaście kapłańskiej kontrolującej życie duchownych i świeckich?
Jezus był wędrownym kaznodzieją, za którym szły gromady biednych i wykluczonych. Nie był katolikiem, biskupem, kardynałem czy papieżem. Był żydowskim nauczycielem gotowym do krytyki ówczesnego judaistycznego establishmentu. Nie był rewolucjonistą politycznym ani przywódcą niepodległościowego buntu przeciwko okupacji Izraela przez Rzymian. Głosił nowe prawo, nakazujące miłować bliźniego, oraz nadejście „królestwa Bożego”. Maluczcy mieli w nim znaleźć bezpieczeństwo i godność.
Jego kazania i cuda gromadziły wokół niego ludzi, którzy czuli się „gorszym sortem” i szukali sprawiedliwości.
Polityka
52.2020
(3293) z dnia 20.12.2020;
Temat na Święta;
s. 18
Oryginalny tytuł tekstu: "Kler. Machina Kościoła"