Wielka Brytania i Unia Europejska zawarły umowę dotyczącą przyszłych relacji, co w praktyce kończy długi brexit. Na jak długo?
Ogłoszona 24 grudnia umowa będzie najobszerniejszym tego typu zobowiązaniem w historii – liczy aż 1246 stron i obejmuje zagadnienia dotyczące wymiany handlowej wartej ponad 900 mld euro rocznie. Wykute w ogniu 9-miesięcznych negocjacji porozumienie przede wszystkim zagwarantuje wolny handel większością towarów między Unią a Wielką Brytanią oraz zapowiada bliską współpracę w takich sprawach, jak walka z przestępczością, energetyka i dzielenie się danymi.
Brytyjski parlament miał zagłosować nad umową już po zamknięciu tego numeru POLITYKI, ale sprawa wydaje się przesądzona. Podobnie w Parlamencie Europejskim – ten zbierze się dopiero po Nowym Roku, ale umowa i tak zacznie obowiązywać 1 stycznia na zasadach prowizorium. Brytyjczycy świętują więc dwa sukcesy na koniec roku – jako pierwsi w Europie zaczęli masowo się szczepić przeciwko covidowi (już 800 tys. osób) i w ostatniej chwili udało im się uniknąć wyjścia z Unii bez umowy.
Na ostatniej prostej negocjacje dotyczyły w zasadzie tylko ryb i aut. Mało istotna ekonomicznie sprawa rybołówstwa ciągnęła się miesiącami, bo dla obu stron nabrała znaczenia totemicznego – wynik tego sporu miał dowieść, kto tak naprawdę „wygrał brexit”. Ponieważ Londyn nie chciał ustąpić, Bruksela (a w zasadzie Paryż) na ostrzu noża postawiła sprawę importu aut – miał on być wyłączony z zasad wolnego handlu i obłożony cłami. Wtedy Brytyjczycy ustąpili – nie chodziło o jaguary czy rolls-royce’y: na Wyspach ogromne fabryki mają m.in. Nissan i Toyota.
Umowa przewiduje wyjście Wielkiej Brytanii ze wspólnej polityki rybołówstwa, ale na początku zmieni się tylko szyld.