To, dokąd zawędrują Białorusini, będzie zależało od zachowania pędu protestów i postawy Aleksandra Łukaszenki, który na razie działa tak, jakby liczył, że opozycja się wykrzyczy i straci poparcie mniej rozpolitykowanej części społeczeństwa. Tymczasem każdy coniedzielny marsz odmierza kolejny tydzień obywatelskiego zrywu. Łukaszenka upadnie, jeśli wakatu na jego stanowisku i nowego rozdania na Białorusi zechce Rosja, jej protektorka i gospodarczo-strategiczna zwierzchniczka. Wciąż pozostaje otwarta możliwość wariantu armeńskiego: coraz mniej użytecznego dla Kremla uzurpatora zastępuje opozycja, która daje gwarancje, że nie zmieni kursu na antyrosyjski.