Brytyjski sąd nie zgodził się na ekstradycję Juliana Assange’a, założyciela demaskatorskiego serwisu WikiLeaks. Zdecydował stan jego zdrowia psychicznego i wysokie prawdopodobieństwo, że w przypadku wydania amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości targnie się na swoje życie. Ale historia Assange’a – który zdążył stać się jednym z symboli epoki – wcale się nie kończy.
Raz, że w ciągu dwóch tygodni należy spodziewać się odwołania i pewnie w przeciągu miesięcy kolejnego wyroku. Dwa – w przypadku orzeczenia tym razem niekorzystnego dla 49-letniego Australijczyka ostatnie słowo będzie należało do brytyjskiej minister spraw wewnętrznych, która musi zgodę podpisać. Natomiast Assange’owi pozostanie jeszcze Europejski Trybunał Praw Człowieka. Jeśli wygra w Strasburgu, wniosek upadnie.
175 lat więzienia dla Assange′a
Prokuratorzy chcą sprowadzić Assange’a do Stanów Zjednoczonych, by odpowiadał za wielokrotne złamanie przepisów ustawy o szpiegostwie, ujawnianie tajemnicy wojskowej i dyplomatycznej, współuczestnictwo we włamaniach do rządowych komputerów i publikację szeregu dokumentów otrzymanych m.in. przed dekadą od analityka wywiadu, zwłaszcza dotyczących działań – w tym zbrodni – armii, urzędników i służb podczas wojen w Afganistanie i Iraku. Później WikiLeaks ujawniało m.in. raporty dyplomacji i sztabu wyborczego Hillary Clinton.
W razie skazania twórcy serwisu grozi 175 lat łącznej kary pozbawienia wolności. Długo starał się unikać sądów, po to schronił się na siedem lat w pokoiku ambasady Ekwadoru w Londynie, z której wyproszono go zeszłej wiosny.