Aleksiej Nawalny posiedzi tyle, ile trzeba. Już odwiesili mu wyrok za rzekomą defraudację pieniędzy na szkodę firmy kosmetycznej Yves Rocher. Teraz sądzą go za „obrażanie” weterana II wojny światowej, który wziął udział w propagandowym filmiku przygotowanym przez władze. W zanadrzu są inne sprawy, za które należy się odsiadka. Nawalny miał na przykład „okraść” swoją własną Fundację (wyrok nawet do 10 lat). A może okazać się, że jest szpiegiem. Sam Władimir Putin oznajmił, że materiały mówiące, że to FSB stało za akcją otrucia opozycjonisty, pochodzą „nie z żadnego dziennikarskiego śledztwa”, a wprost z CIA.
Pytanie, co na to wszystko Rosja? Czy obywatele będą nadal wychodzić na ulicę? Razy pałką i odsiadki mogą zmiękczyć najbardziej zbuntowanego. Zagadką jest też, czy Fundacja Walki z Korupcją, którą stworzył Nawalny, jest w stanie dalej działać. Szef siedzi, kluczowi współpracownicy też. Będą nowe filmy o tym, jak kremlowska oligarchia okrada Rosję? Ten ostatni o carskim pałacu prezydenta miał blisko 110 mln odsłon i ponad 1,7 mln komentarzy.
Jest oczywiste, że Kreml się wystraszył. Jednak liczby przekonują, że na jakąkolwiek zmianę chyba zbyt wcześnie. Poparcie dla Putina jest na poziomie 64 proc. (dokładnie tyle co przed rokiem). Nawalnemu wierzy ledwie 19 proc. badanych, zaś negatywnie ocenia go aż 56 proc. Bohaterski powrót do Moskwy i emisja filmu nie zmieniła niczego w ocenach. Grigorij Jawliński, weteran demokratycznej opozycji, chłodno podsumował, że z wielu milionów widzów filmu na ulice w całej Rosji wyszło 200 tys. osób. Przy okazji wywołał burzę, pisząc, że polityczny program Nawalnego to populizm i nacjonalizm. W tę zawiłą sytuację wmieszał się szef unijnej dyplomacji. Chociaż byli tacy, którzy przestrzegali Josepa Borrella przed wyprawą do Moskwy w momencie, gdy sukces jest niemożliwy, za to despekt pewny.