Podczas ostatniego – zdalnego – szczytu przywódców Unii temat ujednoliconego świadectwa szczepień, vaccination pass, jako przepustki do swobodnego podróżowania, był jednym z najbardziej emocjonalnych. Grecja, przywołując przykład Izraela, gdzie takie rozwiązanie wprowadzono, wspierana przez Hiszpanię, Portugalię, Austrię, Bułgarię i Maltę, gorąco optowała za takim wspólnym unijnym paszportem, wystawianym osobom zaszczepionym i ozdrowieńcom. Sprawa jest pilna, należałoby ją załatwić do lata, aby nie został zmarnowany kolejny sezon wakacji. Ale do takiego rozwiązania, przy ogólnej akceptacji idei, dosyć daleko. Kontrargumenty, np. Angeli Merkel? Ciągle nie wiadomo, czy zaszczepieni i wyzdrowiali nie zarażają, są też zastrzeżenia z dziedziny ochrony danych, ale przede wszystkim byłoby to rozwiązanie dyskryminujące (a więc antykonstytucyjne). Zwłaszcza kiedy do końca lutego udało się w Unii zaszczepić tylko 29 mln osób, 8 proc. dorosłej populacji. A osoby spoza listy priorytetów, zwłaszcza młode, mają szanse na dawkę dopiero za kilka miesięcy.
Wspólny paszport będzie więc nieprędko, ale szykuje się wysyp zastępczych inicjatyw lokalnych. Grecja już porozumiała się z Izraelem, przodującym w zakresie szczepień, potwierdzonych w aplikacji, prowadzi też rozmowy z Wielką Brytanią. Własny paszport cyfrowy przygotowują Dania, Szwecja i Finlandia. Estonia z kolei, lider rozwiązań informatycznych, prowadzi pod auspicjami WHO prace nad uniwersalną cyfrową żółtą książeczką. Niewątpliwie kwestią podstawową jest przyspieszenie tempa szczepień. Tu Unia, z siedmiodniową średnią 6 na 100 mieszkańców, pozostaje daleko w tyle np. za Wielka Brytanią – 27, czy USA – 19. Według przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen do końca czerwca gwarantowane są dostawy 600 mln dawek, a do połowy września Unia powinna osiągnąć poziom odporności zbiorowej, co jednak wymagałoby trzykrotnego zwiększenia tempa szczepień.