Świat

Klan Landsbergisów

Dziedziczna arogancja, czyli fenomen litewskiego klanu Landsbergisów

Vytautas Landsbergis z wnukiem Gabrieliusem, inauguracja kampanii „Nowy plan dla Litwy”, Wilno, 2016 r. Vytautas Landsbergis z wnukiem Gabrieliusem, inauguracja kampanii „Nowy plan dla Litwy”, Wilno, 2016 r. Vygintas Skarajtis/Žmonės Foto
Vytautas jest ojcem założycielem niepodległej Litwy, Gabrielius, jego wnuk – szefem największej partii. Niby jedna rodzina, a jednak opowieść o dwóch różnych Litwach.
Gabrielius z żoną Austėją oraz dziećmi Vilhelmasem Konstantinasem, Gertrūdą Eleną, Mortą Sofiją i Augustasem Gabrieliusem.Greta Skarajtiene/Žmonės Foto Gabrielius z żoną Austėją oraz dziećmi Vilhelmasem Konstantinasem, Gertrūdą Eleną, Mortą Sofiją i Augustasem Gabrieliusem.

„Prędzej piekło zamarznie” – tak szef litewskiego MSZ Gabrielius Landsbergis skomentował wniosek Białorusi o wydanie Swiatłany Cichanouskiej, która schroniła się na Litwie. Sprawa liderki białoruskiej opozycji i kryzys reżimu Aleksandra Łukaszenki dość niespodziewanie postawiły Litwę oraz samego Landsbergisa w centrum poważnej rozgrywki.

Ale to nie pierwsze zaskoczenie w przypadku tego młodego polityka. Po wyborach z zeszłej jesieni Landsbergis powinien był zostać premierem, stoi w końcu na czele największej partii z trzech współtworzących rząd. Z tym że jego potencjał polityczny ulokowany jest nie tyle w osobistych zdolnościach przywódczych, co w mocy nazwiska.

Rodacy wciąż patrzą na niego przez pryzmat dziadka Vytautasa Landsbergisa, architekta niepodległości, założyciela i patriarchę ugrupowania konserwatystów. Ci ostatni kochają Vytautasa do tego stopnia, że gdy kilka lat temu wybierali nowego przewodniczącego, postawili na czele Związku Ojczyzny nieopierzonego wnuka z legendarnym nazwiskiem.

Dziedziczna arogancja

Przywództwo młodego Landsbergisa miało być częścią planu ratunkowego partii. Dla krajowej polityki 38-letni dziś Gabrielius porzucił mandat europosła, ale pod jego wodzą nie od razu udało się wygrzebać z opozycji. Brak znaczących sukcesów w wyborach 2016 r. zrzucono na karb generalnego braku wyczucia – „odziedziczonej po dziadku arogancji”, powiedzieliby krytycy konserwatystów – oraz m.in. pretensji pod adresem rodaków, których nowy przewodniczący miał za „wieśniaków głosujących na populistów”. A to właśnie oni – centrolewicowy Związek Chłopów i Zielonych – byli wówczas u władzy. Zresztą wygrali po kampanii, w której straszyli przed dojściem do władzy „klanu Landsbergisów”.

Polityka 14.2021 (3306) z dnia 30.03.2021; Świat; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Klan Landsbergisów"
Reklama