Mimo to coraz więcej Szwedów żyje w przekonaniu, że coś jest nie tak. Odsetek cierpiących na obawy egzystencjalne podwoił się w ostatnim dziesięcioleciu i dziś przekracza 22 proc. Chociaż nie wszyscy ulegają depresjom i psychozom lękowym, powszechne staje się dążenie do odsunięcia rzeczywistych lub urojonych zagrożeń. Staliśmy się „narodem narkomanów poczucia bezpieczeństwa”, twierdzi psychiatra David Eberhard, którego książka na ten temat jest ostatnio wśród Szwedów niezwykle popularna.
Szwedzkie strachy
Bezpieczeństwo ekonomiczne i socjalne jest jedną z najsilniej odczuwanych potrzeb w społeczeństwach dobrobytu, ale Szwedzi, którzy mają nawet specjalne określenie tego stanu: trygghet, według Eberharda, mocno przesadzają. Trygghet oznacza nie tylko bezpieczeństwo (säkerhet), ale także dobre samopoczucie, poczucie pewności siebie i zabezpieczenia bytu oraz pokój ducha.
Troska o zapewnienie bezpieczeństwa towarzyszy Szwedowi od kołyski aż po grób. Pierwszym zakupem, jakiego dokonują ostatnio świeżo upieczeni rodzice, jest elektroniczny aparat kontrolujący oddech niemowlęcia i sygnalizujący głośno zakłócenia rytmu serca. Później dziecko dostaje odpowiednio duże zabawki (rozmiar określają państwowe normy), żeby nie mogło ich połknąć. Kiedy nadchodzi czas wyjścia na plac zabaw, ubiera się dzieci w kaski i sztywne kombinezony, światła odblaskowe oraz inne bajery, tak że przypominają uczestników wyścigów motocyklowych.
Największym problemem dorosłych jest oczywiście alkohol, traktowany w tym kraju głównie jako zagrożenie dla zdrowia. Dlatego sprzedawany jest w specjalnych sklepach, otwartych w określonych godzinach i tylko w dni powszednie. Deputowanym do parlamentu można zostać już od 18 lat, a alkohol wolno kupić, jeśli się skończyło 20, a wiele knajp wpuszcza młodych ludzi dopiero po 23 roku życia. Kiedy zaczyna się lato, na ulice wyruszają aktywiści Towarzystwa Oświaty Seksualnej i rozdają turystom prezerwatywy, żeby ci nie nabawili się czasem podczas wakacji jakiejś choroby.
Jeśli uda nam się dożyć sędziwego wieku, a znacznej większości się udaje, i schodzimy wreszcie z tego świata, to i wtedy stanowimy dla niego zagrożenie. Badania wykazały, że wraz z dymami z krematoriów, a kremacja jest w Szwecji powszechnym sposobem pochówku, dostają się do atmosfery związki rtęci z zębowych plomb. Dlatego też Szwedzi wyruszają w swoją ostatnią drogę wyposażeni w katalizator, który wiąże te niebezpieczne substancje. Energia zużyta na spalenie ciała posłuży jeszcze do ogrzania okolicznych domów, co też zmniejszy zagrożenia dla środowiska.
Popularny tygodnik „Ica-Kuriren” opublikował niedawno listę „Czego boją się Szwedzi?”. Nadal pokutuje w społeczeństwie strach przed Rosją, chociaż ostatnie utarczki z historycznym wrogiem miały miejsce w początku XIX w. Straszenie atomem spowodowało, że zaczyna się zamykać w pełni sprawne elektrownie jądrowe, ponieważ tak przegłosowała bojaźliwa większość w ogólnospołecznym referendum. Ostatnio największy strach wzbudzają dzikie zwierzęta: niedźwiedzie, wilki i rysie. W kampanii wyborczej przed jesiennymi wyborami domagano się ograniczenia i tak skromnego pogłowia tych groźnych rzekomo ssaków. Ale nawet zwykłe kaczki mogą być powodem paniki. Kiedy wybuchła epidemia ptasiej grypy, wszystkie linie telefoniczne w ministerstwie rolnictwa zostały zablokowane przez zaniepokojonych Szwedów i trzeba było uruchomić centralę, do której można było zgłaszać przypadki podejrzanych ptasich zgonów (od 1997 r. z powodu ptasiej grypy zmarło na świecie zaledwie 170 osób).
Nowe wirusy i bakterie, zmodyfikowane genetycznie rośliny i zwierzęta, papierosy i narkotyki, otyłość i anoreksja, pedofilia, zmiany klimatyczne, dioksyny w chipsach, terror i elektroniczna kontrola społeczeństwa, globalizacja – listę niebezpieczeństw i zagrożeń można ciągnąć w nieskończoność. Co gorsza, media wymyślają nowe powody do strachu i wystarczy zwykłe zatrucie w restauracji, żeby wydarzenie opisywane było na pierwszych stronach gazet. Nie tylko dziennikarze żerują na strachu. Również biurokracja uzasadnia swoje istnienie wymyślaniem przepisów, które mają obywateli podobno chronić, a w rzeczywistości rodzą fobie i psychozy. Szczytem wszystkiego stał się ostatnio pomysł Narodowego Instytutu Zdrowia, aby zablokować od wewnątrz wszystkie okna od 4 piętra w górę, żeby utrudnić samobójstwa. Bo nawet w tym raju, niestety, nadal się one zdarzają.
Zarobić na strachu
Przesadną potrzebę poczucia bezpieczeństwa wykorzystują producenci i sprzedawcy sprzętu alarmowego w rodzaju aparatów pozwalających rodzicom na nieustający nadzór nad dziećmi. Większość mieszkań jest też wyposażona w sygnalizatory pożarowe, które uaktywniają się nawet wtedy, kiedy w piecyku przypali się kurczak lub zbyt długo pali się świeczkę. Ostatnio Szwecja namawia resztę Europy, aby nakazano, poprzez unijne regulacje, instalowanie w samochodach alkomatów, czyli czujników uniemożliwiających włączenie stacyjki, jeśli kierowca pił alkohol. To nic, że koszt takiego urządzenia – jeśli ma być skuteczne – sięga 10 proc. wartości samochodu. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Najlepiej zarabiają na strachu politycy, licytując się w obietnicach zapewnienia bezpieczeństwa socjalnego i ekonomicznego. „Państwo zastąpiło Boga i występuje w charakterze Ojca i Ducha Świętego”, pisze publicysta Jan Gillberg. Nikt nie może dać ci większego poczucia bezpieczeństwa niż szwedzkie trygghet stworzone przez państwo. Religia to opium dla ludu, powiedział Karol Marks. W zsekularyzowanym społeczeństwie państwo dostarcza religijną niemal w swym charakterze trygghet jako środek uspokajający, jak opium. Polityka stała się konkursem, kto lepiej zapewni nam jego dostawy. Jest to jednocześnie sposób zdobycia władzy nad ludźmi, pisze Gillberg.
Jedna z organizacji młodzieżowych, protestując przeciwko zakazowi sprzedawania w sklepach alkoholu młodzieży poniżej 20 roku życia, podkreśla, że problem alkoholu wykorzystuje się w celu umocnienia władzy. „Życie byłoby z pewnością lepsze bez alkoholu. Dokładnie w ten sam sposób, gdyby wszyscy spożywali szpinak i kładli się do łóżka o przyzwoitej porze”, czytamy w ulotce.
W obawie przed życiem
Szwecja cierpi na narodowy syndrom paniki – twierdzi psychiatra David Eberhard i udowadnia to w swojej książce. Jej teza głosi, że paraliżujące myślenie o bezpieczeństwie sprawia, że Szwedzi boją się samego życia. Opisuje on społeczeństwo tak chronione, że najmniejsze przeciwności w życiu przestają być normalne. Kiedy zaczynał pracę jako psychiatra, prawie się nie zdarzało, że ktoś tracił chęć do życia po opuszczeniu go przez partnera. Dziś ratuje na pogotowiu młodych ludzi, którzy targają się z tego powodu na swoje życie. Znany psychiatra proponuje narodową kampanię odwykową od strachu i nauczenia ludzi prawidłowego wartościowania ryzyka.
Eberhard nie chce idealizować przeszłości. Kiedy Szwecja była biedna, nikt się jednak nie przejmował niebezpieczeństwami i dawał sobie sam radę z wieloma prawdziwymi przeciwnościami. Jak się jest głodnym, skłonność do tycia nie jest problemem i nie trzeba się martwić ewentualną zawartością metali ciężkich w spożywanych warzywach. Co z tego, że żyjemy dziś znacznie dłużej; liczy się także jakość życia, mówi. Tymczasem ludzie, zwłaszcza starsi, izolują się w swoich domach, bojąc się wyjść na zewnątrz z uwagi na czyhające na nich wyimaginowane niebezpieczeństwa.
Mimo poprawy zdrowotności, zlikwidowania śmiertelności niemowląt i przedłużenia ludzkiego życia, zwiększa się liczba zwolnień chorobowych i nawet całkiem młodzi ludzie przechodzą na rentę. To poważnie obciąża budżet państwa i utrudnia złagodzenie presji podatkowej, która w Szwecji należy do najwyższych w świecie. Ludzie nie wytrzymują ciężaru życia, czują się zestresowani i wypaleni.
Podobne tendencje zaczynają być dostrzegane także w innych bogatych społeczeństwach. Rośnie popularność sekt religijnych, oferujących zagubionym ludziom wolne od strachu życie w kolektywie. Na szczęście w samej Szwecji, po apelach Eberharda, coś chyba drgnęło. Przejawem tego były niedawne masowe protesty przeciwko zakazowi ubierania świątecznych choinek na klatkach schodowych, co zdaniem strażaków mogłoby wywołać pożar.
Tomasz Walat ze Sztokholmu