Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Tylko nie ludobójstwo

Lata 1915–23, gdy doszło do ludobójstwa Ormian, są też okresem formacyjnym dla współczesnej Turcji. Lata 1915–23, gdy doszło do ludobójstwa Ormian, są też okresem formacyjnym dla współczesnej Turcji. EAST NEWS

Joe Biden – jako pierwszy prezydent w historii USA – użył słowa na „l” w odniesieniu do masowego mordu na być może nawet 1,5 mln Ormian, którego dopuściło się upadające Imperium Osmańskie. Turecki internet zawrzał, ale władze z prezydentem włącznie cały tydzień zwlekały z oficjalną reakcją. W końcu Recep Tayyip Erdoğan oświadczył, że twierdzenia Bidena są „bezpodstawne, niesprawiedliwe i po prostu nieprawdziwe”. Polecił też prezydentowi spojrzeć w lustro i przypomnieć sobie los rdzennych mieszkańców Ameryki.

Turcja ma alergię na to słowo. Lata 1915–23, gdy doszło do ludobójstwa Ormian, są też okresem formacyjnym dla współczesnej Turcji. I każda reinterpretacja tego okresu – szczególnie pochodząca z ust obcokrajowca – przywołuje u wielu Turków tzw. syndrom z Sèvres, czyli przekonanie, że zachodnie mocarstwa wciąż spiskują przeciwko Turcji. W tym przypadku: że uznanie ludobójstwa na Ormianach może pociągnąć za sobą nieokreślone roszczenia ze strony potomków ofiar, z terytorialnymi włącznie. Biorąc to wszystko pod uwagę, reakcja Ankary na słowa Bidena była jednak umiarkowana. Turcja potrzebuje dziś amerykańskiego wsparcia, bo coraz bardziej czuje się zagrożona przez Rosję i Chiny – nie chce więc pogarszać i tak już złych relacji. Jednocześnie wycofująca się z Bliskiego Wschodu Ameryka potrzebuje Turcji jako stabilizatora w regionie. Biden próbuje odciąć się od swojego poprzednika i stawia na wartości w polityce zagranicznej. Ale jednocześnie słowa o ludobójstwie formułował tak, aby nie wskazać współczesnej Turcji jako winowajczyni. Ankara chyba wychwyciła ten niuans.

Polityka 19.2021 (3311) z dnia 04.05.2021; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama