To rozstanie to jedna z bardziej depresyjnych wiadomości, jakie w ostatnim czasie pojawiły się w mediach. Bill i Melinda Gates, z majątkiem szacowanym na 130 mld dol., wiedli ciekawe życie, podróżując po świecie, żeby doglądać swojej działalności charytatywnej. Przez ostatnie dwie dekady uratowali życie milionom ludzi (dosłownie, a nie w przenośni). Szczęśliwie wychowali trójkę zdrowych dzieci i przez 27 lat małżeństwa byli parą niekontrowersyjną, pozytywną, zgodną i pogodną.
Zdecydowanie wyróżniali się normalnością w klubie bezwzględnych kapitalistów, takich jak Jeff Bezos (190 mld), oskarżany o wykorzystywanie pracowników Amazona, i ekscentryków, jak Elon Musk (163 mld), który wystrzelił swój samochód w przestrzeń kosmiczną, planuje kolonię na Marsie, a syna spłodzonego z kanadyjską piosenkarką popową nazwał X Ć A-12.
I oto nagle wujek Bill – ten sympatyczny okularnik w sweterku w serek – i zawsze roześmiana ciocia Melinda rozwodzą się. Jeśli ich małżeństwo nie wytrzymało próby czasu, to jakie są perspektywy dla miliardów par na całym świecie, które borykają się z niesfornymi dziećmi, niespłaconymi kredytami, złośliwymi szefami w pracy, korkami na ulicach, zbyt krótkimi wakacjami i generalnie z wszelkimi przeciwnościami losu, jakie spotykają tzw. zwykłych ludzi?
Covidowy duet
Poznali się w pracy. W 1987 r. Melinda została menedżerem w Microsoft, raczkującej firmie software’owej Billa, wartej wówczas tylko 35 mld dol. Na jednej z firmowych imprez usiedli obok siebie, Melinda przekonywała później, że Bill jest do bólu racjonalny i nawet w sprawie ślubu wszystkie „za” i „przeciw” musiał sobie rozpisać na tablicy. Pobrali się – na Hawajach i bez intercyzy – dopiero siedem lat po zapoznaniu.