Na propagandowych plakatach pojawił się nowy model idealnej chińskiej rodziny: uśmiechnięci rodzice i trójka dzieci: syn i dwie córki. Właśnie ogłoszono, że obowiązująca od 2016 r. zasada co najwyżej dwójki dzieci w rodzinie została rozszerzona o to trzecie. A zachęta do posiadania dziewczynek bierze się z mocno zachwianych proporcji w chińskiej demografii, bo od lat rodziło się zdecydowanie więcej chłopców. To ponury spadek po epoce jedynaków w rodzinie (od 1979 r.) i praktyki kontroli urodzin preferującej chłopców, bardziej cenionych w społeczeństwie.
Teraz tych kobiet bardzo brakuje, kiedy współczynnik dzietności spadł do 1,3 – najniżej od powstania komunistycznych Chin w 1949 r. (a do prostej reprodukcji potrzeba przynajmniej 2,1). Ogłoszone na początku maja wyniki spisu powszechnego, przeprowadzanego co 10 lat, pokazują powagę sytuacji: Chińczyków na koniec roku było 1,411 mld. Co piąty z tej liczby skończył 60 lat, czyli osiągnął obowiązujący tu wiek emerytalny (ma zostać podwyższony). A w 2020 r. urodziło się tylko 12 mln dzieci, o jedną piątą mniej niż rok wcześniej. Chiny starzeją się na potęgę, zmierzają ku modelowi japońskiemu, gdzie staruszkowie stanowią najliczniejszą i najbardziej kłopotliwą grupę społeczną.
Przyjęta przez Biuro Polityczne partii decyzja o modelu 2 plus 3 była spodziewana, ale wywołała głęboki sceptycyzm. Przez lata wyrugowano model tradycyjnej wielodzietnej rodziny, powstał cały państwowy system kontroli poczęć i narodzin, aż po najmniejszą komunę. Każdą obowiązywał plan i przydział dzieci, a za jego naruszenie groziła rodzicom dotkliwa kara finansowa, zwolnienie z pracy, a często przymusowa aborcja. Powstała też cała armia „nielegalnych dzieci”, chowanych gdzieś na wsi, u dziadków, bez dokumentów i szans na edukację.