Nowa ustawa o zakazie propagowania homoseksualizmu w szkołach to najnowszy akord węgierskiej wojny z osobami LGBTQ. Wcześniej parlament zablokował legalną zmianę płci, wprowadził do konstytucji zapis o wychowaniu dzieci w duchu chrześcijańskim oraz zakazał adopcji przez pary jednopłciowe. W kampanię zaangażował się osobiście Viktor Orbán. W październiku w wywiadzie radiowym skrytykował książkę dla dzieci z bohaterami homoseksualnymi. Nazwał ją „aktem prowokacji” i zaapelował do ludzi LGBTQ: „Zostawcie nasze dzieci w spokoju”.
Przegłosowana w połowie czerwca ustawa m.in. nakazuje nauczycielom mówienie o seksualności w oparciu o chrześcijańską kulturę kraju i nakłada kary finansowe na stacje telewizyjne, które w paśmie dziennym wyemitują „treści promujące homoseksualizm”. Jednocześnie to samo prawo rozszerza katalog kar za zachowania pedofilskie, co zdaniem organizacji broniących praw człowieka ma postawić znak równości między homoseksualizmem i pedofilią.
Krytycy rządu są zdania, że to próba – inspirowana podobną strategią PiS – odwrócenia uwagi od nieskuteczności w walce z koronawirusem. Orbán unika też pytań o bogacenie się jego otoczenia na pieniądzach ze środków unijnych, kosztowną budowę chińskiego uniwersytetu Fudan i przenoszenie praw własności nad aktywami państwowymi na prywatne fundacje, do których deleguje zaufanych ludzi. Wszystko to może go osłabić przed wyborami w 2022 r., w których po raz pierwszy stanie przeciwko niemu cała zjednoczona opozycja.