Telewizyjny program satyryczny „Spitting image” (plucie obrazem), nadawany za czasów premier Thatcher, nie oszczędzał brytyjskiej rodziny królewskiej. Kukiełka księcia Yorku Andrzeja miała w nim ksywę Randy Andy, czyli tłumacząc oszczędnie: podniecony Jędrek. Wtedy szło o niewybredne żarty. Dziś żarty się skończyły. Virginia Roberts (dziś Giuffre), wykorzystywana przez siatkę pedofilską milionera Jeffreya Epsteina, złożyła przed sądem w Nowym Yorku skargę cywilną przeciwko księciu, młodszemu synowi królowej Elżbiety II, bratu przyszłego króla Zjednoczonego Królestwa. 61-latek „kategorycznie zaprzeczył”, by miał kiedykolwiek do czynienia z wówczas 16-letnią powódką, ale śledztwo dziennikarzy amerykańskich i brytyjskich w praktyce obala jego alibi. Sprawę pogarszają tajemnicze okoliczności śmierci Epsteina w więzieniu na Manhattanie w 2019 r. Miał popełnić samobójstwo w pilnie strzeżonej celi, strażnik rzekomo zaspał, a nagranie monitoringu zawiodło. Skłania to do podejrzeń, iż zamożne i wpływowe osoby chciały się pozbyć człowieka, który był organizatorem siatki i najwięcej wiedział o jej klientach. Ponadto nowojorski prokurator federalny zakomunikował, że książę – wbrew wcześniejszym obietnicom współpracy ze śledczymi – niczego nie wyjaśnia z zażyłości z Epsteinem, którego odrażające przestępstwa nie budzą żadnych wątpliwości.
Proces księcia może zachwiać najbardziej okazałą monarchią na świecie, pielęgnującą publiczne ceremonie życia rodzinnego, honoru i oddania praworządności. W praktyce przecież religijne uzasadnienie panowania „z Bożej łaski” zastąpiło panowanie dzięki poparciu i sympatii społeczeństwa. Andrzej nie ma dobrego wyjścia: ignorowanie procesu w Ameryce grozi wyrokiem zaocznym, ugoda z powódką za pieniądze będzie oznaczała pośrednio przyznanie się do winy, zaciekły kontratak w sądzie nowojorskim powiększy jeszcze wrzawę wokół sprawy i może skłonić inne poszkodowane kobiety do nowych procesów, gdyż skargi na seks z nieletnimi w Ameryce nie ulegają przedawnieniu.