Żydowskie mienie – o co ten spór
Żydowskie mienie – o co ten spór? Tłumaczy Konstanty Gebert
ŁUKASZ LIPIŃSKI: – W sprawie „restytucji mienia żydowskiego” i nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego skończył się dialog, zostało tylko pokrzykiwanie. Może nam się uda porozmawiać?
KONSTANTY GEBERT: – Spróbujmy.
Nowelizacja uniemożliwia wznowienie postępowania, gdy od decyzji o przejęciu majątku minęło 30 lat. Jej zwolennicy uważają, że trzeba było przeciąć niepewność.
Zgadzam się. Poprawka jest sensowna i należało ją przyjąć. Może nawet rację mają ci, którzy mówią, że gdyby ją przyjąć wcześniej, to byłoby mniej dzikiej reprywatyzacji.
To w czym problem?
W tym, co nie powstało. Przyjęcie takiej poprawki, kiedy nie ma ustawy reprywatyzacyjnej, jest haniebne. Polska jest jedynym krajem unijnym, który takiej ustawy nie przyjął. Dysponowano cudzym mieniem drogą rozporządzeń administracyjnych. Legalizowanie tego poprawką, kiedy nie istnieje alternatywna droga prawna, oznacza, że nie interesują nas prawa poszkodowanych. Będziemy chronić tylko tych, którzy wzbogacili się ich kosztem: czy to osoby indywidualne, czy państwo polskie, czy samorządy. A ustawodawcy udają, że nie rozumieją, o co chodzi. Jakby nie widzieli słonia w pokoju, a raczej goryla.
Sam pan pisał o przeszkodach na drodze reprywatyzacji: największy kraj w regionie, ogromna skala zniszczeń, zmienione granice i czystki etniczne, Holokaust. Plus wszystkie spory polityczne. Może nie da się tego zrobić?
Proszę bardzo, więc to ogłośmy. Przyjmijmy taką ustawę: artykuł pierwszy, że niemożliwe jest przeprowadzenie reprywatyzacji w Polsce. I drugi, że w związku z tym albo „pocałujta w d… wójta”, albo że to, iż nie potrafimy przeprowadzić reprywatyzacji, nie powinno godzić w interesy pokrzywdzonych, w związku z tym będziemy wypłacali odszkodowania.