Z tureckim urzędem do spraw imigracji nie ma żartów. Chce wysłać do domu co najmniej 45 Syryjczyków (sprawy kilkudziesięciu są w toku) po tym, jak policja zatrzymała ich pod zarzutem „wzniecania nienawiści” i „obrazy tureckiego narodu”. A poszło o banany – w połowie października w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie ze stambulskiej ulicy, na którym młoda Syryjka dyskutuje z grupą miejscowych. Jeden z Turków zarzuca jej: „Żyjecie tu sobie wygodnie. Mnie nie stać na banana, a wy [syryjscy imigranci] kupujecie ich sobie całe kilogramy”. Wtóruje mu starsza Turczynka, która wymawia Syryjczykom, że nie wracają do ojczyzny, aby tam walczyć.
W kilka dni nagranie stało się hitem, a Syryjczycy prześmiewczo odpowiedzieli filmikami, w których skrycie zajadają się bananami, skradają się po nie na targach, a nawet tworzą memy, na których banan zastępuje półksiężyc na tureckiej fladze. Wszystko to uwolniło niespotykaną wcześniej w Turcji falę hejtu wobec przybyszów zza wschodniej granicy.
Żaden kraj na świecie w liczbach bezwzględnych nie ma tylu uchodźców, co Turcja. Samych Syryjczyków jest – według różnych źródeł – od 3,6 mln nawet do 4 mln. Turcja wpuściła ich po wybuchu wojny domowej w Syrii, nie przewidując, że wielu z nich nie będzie miało do czego wracać. Po początkowych korzyściach z ich przyjazdu – tania siła robocza – w ostatnich latach zaczęły się problemy i kryzys gospodarczy. Nałożyła się na to coraz większa polaryzacja polityczna: również opozycja domaga się ich powrotu, bo „zabierają Turkom miejsca pracy”. W kilku miastach wprowadzono godziny policyjne dla obcokrajowców, aby szanowali oni „kulturę i tradycje tureckiego społeczeństwa”, a znalazły się też takie miejscowości, które chcą wprowadzić wyższe ceny za wodę dla przyjezdnych.