Świat

Jak oswoić jastrzębia

Iran chce być liderem i busolą muzułmanów Bliskiego Wschodu. Jak na mocarstwowe ambicje Teheranu ma reagować Zachód?

Z Iranem jest trochę jak ze Związkiem Radzieckim. Zastępy badaczy analizują najdrobniejsze informacje z Bliskiego Wschodu niczym zachodni sowietolodzy w epoce zimnej wojny wczytujący się w każdą wieść zza żelaznej kurtyny. Piszą raporty i prognozy często sprzeczne w konkluzjach – tak samo bywało w epoce konfrontacji między blokiem zachodnim a radzieckim. Raz więc Iran ajatollahów jawi się jako państwo, które już dojrzało do normalizacji stosunków z Zachodem, to znów ten sam reżim w Teheranie przedstawiany jest jako państwo zbójeckie, które było i jest zagrożeniem dla regionu i świata. – Iran staje się regionalnym mocarstwem, ale niekoniecznie agresywnym i może bardziej stabilnym nawet niż Pakistan, jedyne jak dotąd państwo muzułmańskie posiadające bombę atomową, co zresztą też budziło na Zachodzie ogromne obawy, jak dotąd nieuzasadnione – mówi dr Piotr Kłodkowski, jeden z najlepszych polskich znawców Orientu i Iranu.

Tymczasem Joshua Muravchik, wpływowy publicysta z American Enterprise Institute – w młodości lewicowy radykał, jak wielu obecnych probushowskich neokonów, wzywa rząd USA do przygotowań do ataku na Iran i ofensywy wolności na wszystkich frontach. Na przeciwnym krańcu amerykańskiego spektrum ideologicznego globalny guru antyglobalistów Noam Chomsky prezentuje Iran i Syrię jako ostatnie dwa państwa na Bliskim Wschodzie, które jeszcze nie uległy presji Waszyngtonu. A w najnowszym numerze opiniotwórczego pisma „Foreign Affairs” Ray Takeyh, członek amerykańskiej Rady do spraw Stosunków Zagranicznych, namawia Waszyngton do detente (odprężenia) w polityce wobec Iranu.

Reżimy zamknięte, takie jak sowiecka Rosja czy teokratyczny Iran, są twardym orzechem do zgryzienia. W systemach demokratycznych dostęp do informacji jest łatwiejszy, podobnie jak ich weryfikacja w różnych niezależnych od siebie źródłach.

Reklama