Litwa przełamuje obawy przed literką „w”. Sejm przyjął ustawę znoszącą obowiązujący od 1991 r. wymóg zapisu imion i nazwisk zgodnie z brzmieniem języka litewskiego. We wszelkich dokumentach muszą być zapisane jedynie alfabetem litewskim, a ten nie posługuje się literami „q”, „x” i „w”, nie zna też dwuznaków w rodzaju „rz” czy „nn”. Reforma jest więc ważna m.in. dla litewskich Polaków. Jeśli prezydent Gitanas Nausėda zaakceptuje ustawę bez uwag, to po 1 maja obywatel nazwiskiem Robertas Levandovskis mógłby zażyczyć sobie zmiany na Robert Lewandowski, ale Jaroslavas Kačinskis musiałby zadowolić się formą Jaroslaw Kaczynski. Rewolucja jest niepełna, wyklucza stosowanie liter diakrytyzowanych, w rodzaju germańskich umlautów czy polskiego „ą”, „ę” i „ł”.
Członkowie mniejszości narodowych zmianę kształtu nazwiska przeprowadzać mają bez dodatkowych uzasadnień. W geście triumfu posłanka i obecna minister sprawiedliwości Evelina Dobrovolska zamieściła w mediach społecznościowych zdjęcie tabliczki na swoim sejmowym pulpicie, poprawionej długopisem na Ewelina Dobrowolska. Także obcokrajowcom – przybywa małżeństw mieszanych – ma wystarczyć jakikolwiek dokument, gdzie ich nazwisko zanotowano literami nielitewskimi. Nie wszyscy są zadowoleni ze zmian. Podniosły się głosy, że ta reforma pisowni narusza istotę języka. A niechęć do „w” – która okresowo prowadziła do zaostrzeń stosunków z Polską, broniącej litewskich rodaków – dyktowana była naturą litewskiej tożsamości, która przetrwała za sprawą języka i do dziś zachowuje filologiczną naturę.
Napięcie jest tym większe, że Litwa się wyludnia, coraz więcej Litwinów żyje w diasporze i narasta obawa, że litewskość nie przetrzyma naporu angielszczyzny, polskiego czy rosyjskiego.