W olimpijskim Pekinie najważniejsza miała być rywalizacja sportowa, tymczasem gospodarze postarali się, by z zawodów zrobić igrzyska polityczne. Do historii przejdzie szczyt przywódcy ChRL Xi Jinpinga i prezydenta Rosji Władimira Putina. Spotkali się na godzinę przed ceremonią otwarcia zawodów i wygłosili wspólny pogląd na współczesny świat, wskazali, w jakich obszarach zamierzają się wspierać. Kwestii łączących jest tyle, że Xi z Putinem na ich wymienienie potrzebowali ok. 20 stron.
Zgadzają się, że należy pilnie postawić tamę dalszemu rozszerzaniu nie tylko NATO, ale także wpływów Zachodu w innych rejonach globu. Ostro krytykują m.in. militarne związki Australii, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Uważają, że są szkodliwe, generują napięcia i niestabilność. Przestrzegają przed wyścigiem zbrojeń (np. na Oceanie Indyjskim mogłoby to uruchomić zyskanie przez Australię atomowych łodzi podwodnych). Z kolei w Europie sposobem zachowania pokoju będzie jasne wytyczenie wyłącznych stref wpływów, o co putinowska Rosja zabiega od lat, a teraz po raz pierwszy dostała tak wyraźne wsparcie Chin.
Tasiemcowe oświadczenie nie wspomina wprost o Ukrainie, nie zawiązano też formalnego sojuszu, a związek Xi z Putinem wydaje się koniunkturalny i montowany na czas dobrej pogody. Nie zobowiązali się stawać razem do wojen i wzajemnie się bronić. Chodzi bardziej – jak powiedziano by w biznesie – o znalezienie strategicznej synergii, miejsc, gdzie oba reżimy się uzupełniają. W zamian za surowce Chiny podzielą się technologiami, zwłaszcza w wypadku zachodnich sankcji nałożonych na Rosję. Putin uznaje chińskie pretensje do Tajwanu, Xi dopisuje się do pomstowania na tzw. kolorowe rewolucje, prodemokratyczne zrywy na terenie byłego ZSRR, obaj stwierdzają, że nikt z zewnątrz nie może w żadnym kraju recenzować stanu demokracji.