Francja wybrała Emmanuela Macrona na drugą kadencję. Ale już w czerwcu w wyborach parlamentarnych szykuje się dogrywka. Będzie się działo, bo Francuzom w starym ustroju już za ciasno.
„Uff…” – to bodaj najwymowniejszy komentarz prasy światowej na temat reelekcji Emmanuela Macrona. Zamiast entuzjazmu zaledwie ulga wśród zwolenników liberalnej demokracji, bo kolejnego sukcesu w Europie nie odniosła skrajna prawica. Ale to wcale nie oznacza końca kłopotów.
Emocje z finału kampanii wyborczej wyparowały tak szybko, jakby zażarta rywalizacja w ogóle nie miała miejsca. Ostatecznie w głowach wyborców na przyszłość pozostały nie obietnice zwycięzcy, ale zaskakujące rozważania o „pyrrusowym zwycięstwie” – o tym, że Macron został „źle wybrany”, co ma przekładać się na przebieg kampanii przed wyborami parlamentarnymi, które już w czerwcu.
Polityka
19.2022
(3362) z dnia 03.05.2022;
Świat;
s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Skrajna norma"