Świat

Tąpnięcie w imperium. Sheryl Sandberg odchodzi z Facebooka

Sheryl Sandberg Sheryl Sandberg Yves Herman / Reuters / Forum
Przez 14 lat urosła do rangi ikony – w biznesie i debacie o pozycji kobiet na rynku pracy. To dzięki niej Facebook stał się maszyną do zarabiania pieniędzy. Jak twierdzi, nie ma jeszcze nowych zawodowych planów.

Można mieć wrażenie styczności z postacią napisaną dla hollywodzkiego filmu. Gdyby Sheryl Sandberg nie istniała, trzeba byłoby ją wymyślić, w przeciwnym razie historia o chłopaku z Harvarda, który z mizoginistycznej aplikacji do oceniania studentek zrobił najważniejsze medium XXI w., nigdy by się nie domknęła. Była szefowa gabinetu Larry’ego Summersa, sekretarza skarbu w administracji Billa Clintona, przed przyjściem do Facebooka w 2008 r. pracowała jako konsultantka w międzynarodowej firmie doradczej McKinsey, szefowała działowi sprzedaży w Google, tu też kierowała działalnością charytatywną.

Rekin nie lubi siedzieć w cieniu

Bez zbędnej przesady można ją uznać za pierwszego damskiego rekina w oceanie technologicznych korporacji. Żadna inna kobieta nie odegrała tak ważnej roli w rozwoju tego sektora – co zawdzięcza również cechom swego charakteru. Nie należy do zwolenniczek kompromisu, nie lubi siedzieć w cieniu. Swoje zdanie wyraża głośno, nie zważając na opinie zwłaszcza męskich współpracowników. Na każdym etapie kariery domagała się większej samodzielności. Walczyła czasem bardzo ostro. Stała się inspiracją dla aktywnych zawodowo kobiet na świecie, choć niełatwo ją naśladować.

Idee, które spisała w bestsellerowym, na poły autobiograficznym podręczniku budowania karier dla kobiet „Lean In” dziś mogą się wydać kontrowersyjne. Sheryl Sandberg stała bowiem w opozycji do popularnego obecnie stanowiska, że emocje są w pracy równie ważne, co talent i praca, i trzeba je wyrażać, zamiast tłumić. Była już dyrektorka ds. operacyjnych w Facebooku (od 2021 r.

Reklama