Szczupły, wysoki (189 cm) mężczyzna w białej koszuli bez krawata siedzi na kanapie. Z nieba leje się żar, w tle cykady. Jest lipiec 2019 r. Kyriakos Mitsotakis nie został jeszcze premierem, wybory odbędą się za kilka dni. „Priorytetem następnego rządu powinno być zdobycie zaufania ludzi” – mówi. Nie wszystko jednak poszło po jego myśli.
Mitsotakis zdobył władzę jako proeuropejski reformator technokrata. Sprawnie poradził sobie z pandemią, za jego rządów Grecja po 12 latach wyszła z unijnych ram „wzmocnionego nadzoru”, dzięki czemu Ateny odzyskały pełną niezależność gospodarczą. Ale teraz Mitsotakisa ze sceny politycznej może zmieść afera, którą już okrzyknięto grecką Watergate.
– Skandale są dwa – tłumaczy Thodoris Chondrojanos z kolektywu dziennikarzy śledczych Reporters United. – Pierwszy sprowadza się do tradycyjnego inwigilowania przez Narodową Służbę Wywiadu. Jak tłumaczy dziennikarz, ta instytucja może podsłuchiwać i kontrolować obywateli w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa narodowego lub poważnych przestępstw, jak przemyt narkotyków. Jednak liczba inwigilacji alarmująco rośnie – w zeszłym roku było ich ok. 15 tys., o 30 proc. więcej niż w 2018, ostatnim roku przed dojściem do władzy centro-prawicowej Nowej Demokracji, której przewodniczącym jest Mitsotakis. – Drugi skandal to używanie nielegalnego w Grecji Predatora – wyjaśnia Chondrojanos. Chodzi o oprogramowanie podobne do słynnego izraelskiego Pegasusa, stosowanego m.in. do łamania zabezpieczeń telefonów.
Ofiarą pierwszego skandalu został Stawros Malichudis, reporter zajmujący się migracjami. Ofiarą obydwu – dziennikarz ekonomiczny Thanasis Kukakis. Gdy tylko ten drugi dostał cynk, że może być inwigilowany, i zgłosił to w odpowiednim urzędzie, nadzór przerwano.