Uciekająca Chorwacja
Jesteśmy w Schengen? Mamy euro? I co z tego. Jak to jest z tą Chorwacją
Jesteśmy w NATO? I co z tego? Prawie wszyscy na Bałkanach są już w NATO, odpowiadają Chorwaci. Nawet Bośnia się stara, a Serbia to wręcz nie chciała. Jesteśmy w Unii Europejskiej? To już lepiej, bo ani Bośnia, ani Serbia nie mają na razie szans. Ale z drugiej strony my, Chorwaci, zostaliśmy do niej przyjęci 11 lat po Słowenii i razem z Bułgarią i Rumunią: no litości, pełne Bałkany.
Weszliśmy 1 stycznia 2023 r. do strefy Schengen? Tak, to już co innego: Bułgarii i Rumunii właśnie zatrzaśnięto tu drzwi przed nosem. Z Nowym Rokiem przyjęliśmy również euro? Teraz my, Chorwaci, swoją walutą możemy płacić w Berlinie czy Rzymie, a ważność innych bałkańskich pieniędzy kończy się na granicach bałkańskich państw. Nawet Węgrzy nic za forinty nie kupią w Europie, choć rządzili Chorwacją przez tysiąc lat. Za taką przyjemność warto płacić nawet kawą po półtora euro, choć gdyby dokładnie przeliczyć, to powinna kosztować tylko 1,09 euro.
Nic już nie będzie takie samo jak przedtem – stwierdził z entuzjazmem premier Chorwacji Andrej Plenković. Istotnie, ceny – jak ostrzegali krytycy – się podniosły. Konsumenci pomstują na nieuprawnione zaokrąglanie w górę. Ale dochodzi też koszt symboliczny: kuna była, obok godła z biało-czerwoną szachownicą, najbardziej widocznym znakiem okupionej krwią chorwackiej niepodległości.
Pierwszy prezydent Chorwacji Franjo Tudźman lubił powtarzać, że niepodległość to „tysiącletnie marzenie Chorwatów”, które zrealizowało się dzięki niemu – choć nie jest jasne, czy średniowieczni Chorwaci w ogóle myśleli o sobie jako o Chorwatach. Ale od stu lat chorwackie elity rzeczywiście marzyły o wyemancypowaniu się z Bałkanów, w których ugrzęzły na skutek zdominowanego przez Serbów jugosłowiańskiego mariażu – i o powrocie do Europy Środkowej, choć tam przez wieki cierpiały na skutek węgierskiej dominacji.