Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Ostatni taksówkarz z Bachmutu

„Bachmut taxi”. Wołodia już tam białym Lanosem nie jeździ – ani po żywych, ani po martwych

Z Czasiw Jaru zostaje coraz mniej. Można powiedzieć, że miasto bachmucieje każdego dnia. Z Czasiw Jaru zostaje coraz mniej. Można powiedzieć, że miasto bachmucieje każdego dnia. Wojciech Grzędziński
Wołodia w swoim Lanosie jeździł tam, gdzie inni się bali. Ludziom z piwnic woził chleb, gotówkę i zbierał ciała ich bliskich.
Lech Mazurczyk/Polityka

Biały Lanos z napisem „Bachmut taxi” był ostatnim zwykłym autem na tej drodze. Wołodia ścigał się tu z pociskami. Wywoził z miasta żywych i martwych. Ale nawet on musiał powiedzieć pas.

Szturm poszedł nagle, nad ranem, we mgle. Żołnierze biegli rzadką tyralierą w kierunku prawego skrzydła ruskich okopów. Tamci dali się zaskoczyć, przerażeni wiszącymi w powietrzu dronami, które zrzucały im na głowy małe bomby samoróbki. Bum. Wojak zaryty w błotnistej mazi wyskakiwał z okopu jak na sprężynie. Na ziemię opadało martwe ciało. Do tego plujące pociskami odłamkowymi haubice kpt. Cziczena, dyplomowanego oficera po lwowskiej szkole artyleryjskiej.

Nie było siły, Ruscy musieli dać drapaka. Ale było wiadomo, że zaraz wrócą.

Droga

Długość frontu wynosi okrągłe 1,5 tys. km. Aż dziwne, że niewielkie miasteczko Bachmut od tygodni było punktem centralnym tej wojny. Rosjanie wściekle przypuszczali szturm za szturmem. Ukraińcy bronili się wczepieni pazurami w każdą ulicę i dom. Wypychani coraz dalej na zachód. Trwali, choć tak naprawdę mogliby odstąpić. Już dawno za ich plecami, na wzgórzach, powstała kolejna solidna linia obrony.

Jedyna droga do Bachmutu wiodła przez Czasiw Jar. Kręta, wąska, tonęła w błocie. Rozjeżdżona gąsienicami, kołami wielkich ciężarówek. Jechało nią wszystko: broń, amunicja, ranni, zwłoki, towary.

Wśród tego zamętu przemykał biały Lanos. Wołodia obsługiwał Bachmut i okolice. Znał teren. Szybki, wesoły. Witał klientów metalicznym uśmiechem złotych zębów.

Wojna sprawiła, że jego zawodowy świat się kurczył. Najpierw z taksówkarskiej mapy zniknęły pożarte przez front Opytne, Pokrowskie i Sołedar. Potem było coraz mniej kursów do wschodniej części miasta i do centrum.

Starzy klienci przenieśli się do piwnic.

Polityka 18/19.2023 (3412) z dnia 25.04.2023; Świat; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Ostatni taksówkarz z Bachmutu"
Reklama