Egipski prawnik Mahmud as-Semary złożył w kairskiej prokuraturze zażalenie na Netflix, który w roli Kleopatry obsadził brytyjską aktorkę Adelę James (premiera serialu 10 maja). Ów prawnik twierdzi, że historyczna Kleopatra VII, królowa Egiptu z dynastii Ptolemeuszy (51–30 r. p.n.e.), była „oczywiście biała” i oddanie tej roli „czarnej” James to próba „wymazania egipskiej tożsamości”. Prawnika poparła śmietanka egipskiej archeologii, a wszyscy oni domagają się blokady Netflixa w Egipcie.
To nie pierwsze filmowe zamieszanie z Kleopatrą, która stała się bohaterką popkultury po hollywoodzkich produkcjach, m.in. z Elizabeth Taylor w roli głównej. W 2020 r. fale oburzenia wywołało powierzenie tej roli izraelskiej (!) aktorce Gal Gadot, która zbyła krytykę, stwierdzając, że akurat nie było pod ręką macedońskiej aktorki – dynastia, której Kleopatra była ostatnią przedstawicielką (potem kontrolę nad Egiptem przejął Rzym), pochodziła wprost od Aleksandra Macedońskiego.
Kleopatra urodziła się w Aleksandrii, mieście, które nie było wówczas postrzegane jako afrykańskie – rzymskie powiedzenie brzmiało Alexandria ad Aegyptum, przy czym to ad oznacza „w drodze do”, a nie „w”. Bezpośrednie opisy królowej nie koncentrowały się na kolorze skóry, to już przypadłość naszych czasów. Dlatego pytanie „biała” czy „czarna” służy dziś raczej jako instrument rozpoznania swój/wróg w ramach wojen kulturowych. A sama idea „czarnego” Egiptu zyskała na popularności wśród afroamerykańskich ruchów emancypacyjnych w latach 60. XX w., jako dowód na ucywilizowanie „przedeuropejskiej” Afryki. Jej zwolennicy stosowali następującą logikę: skoro w powojennej Ameryce wystarczył jeden czarny przodek, by uznać kogoś za „niebiałego”, to Kleopatra z pewnością nie była biała.