Decyrylizacja
Cyrylica: alfabet zanikający. Nikt się do tego nie przyłożył bardziej niż Rosja
Cyrylicą posługuje się ćwierć miliarda ludzi z kilkunastu krajów, od Bałkanów po Mongolię. Ale nowych użytkowników raczej szybko nie przybędzie. Dyskusja o rezygnacji z cyrylicy i przyjęciu w zamian alfabetu łacińskiego toczy się choćby w Ukrainie. Zwolennikiem przejścia jest Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, jednego z kluczowych urzędów kraju. Daniłow utrzymuje, że w ten sposób Ukraina znajdzie się bliżej Europy, a wpływy rosyjskie zostaną znacznie ograniczone.
Zmiany w tym kierunku już widać. Przeniesiono obchody świąt Bożego Narodzenia z terminu styczniowego na grudniowy. Ministerstwo edukacji wraz z Państwową Służbą ds. Polityki Etnicznej i Wolności Sumienia oraz przedstawicielami Tatarów krymskich mają wspólnie opracować łacińską pisownię języka krymsko-tatarskiego. A prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu zdarza się występować w koszulce z nazwą kraju zapisaną literami łacińskimi.
Wszystkie te zabiegi nie oznaczają jeszcze, że inicjatywa rozwodu z lokalną wersją cyrylicy nabrała charakteru polityki państwowej. Nie cieszy się też szczególną popularnością w społeczeństwie. Na argument, że wymiana liter ułatwi integrację z Unią Europejską, pada pytanie o obecność w Unii Bułgarii i Grecji – pierwsza posługuje się cyrylicą, druga alfabetem własnym. Ale jest i rekontra: oba państwa należą do najbiedniejszych członków Unii.
Litery Cyryla
Bardziej konkretne są argumenty historyczne. Cyrylica wcale nie pochodzi z Rosji, ma korzenie bizantyńsko-greckie, w nazwie upamiętnia mnicha Cyryla, zwanego apostołem Słowian. Najprawdopodobniej któryś z jego uczniów opracował jej bukwy u progu X w., pewnie gdzieś w Bułgarii. Poza tym Ruś Kijowska, z której spuścizny czerpie Ukraina, w swoim piśmiennictwie posługiwała się cyrylicą znacznie wcześniej, niż robiono to w Księstwie Moskiewskim.