Na pierwszej linii
Tu chodzi o nasze bezpieczeństwo. 25 lat Polski w NATO, więc czas zapytać: co przed nami
Poza prezydentami, premierami, ambasadorami i generałami Polskę do NATO w latach 90. wprowadzało też dwóch młodych oficerów. Podporucznik Piotr Błazeusz błysnął perfekcyjnym angielskim, przemawiając przed prezydentem Billem Clintonem na placu Zamkowym w lipcu 1997 r. Błysnął też poczuciem humoru, kiedy lekko zająknął się i roześmiał przy zbyt pompatycznie brzmiących słowach „o dwóch orłach, polskim i amerykańskim, współpracujących w NATO”, co Clinton skwitował kciukiem uniesionym w górę.
Drugim dobrze zapowiadającym się oficerem był major Tadeusz Buk. 12 marca 1999 r., w obecności Madeleine Albright i Bronisława Geremka, wniósł polską flagę do biblioteki Harry’ego Trumana w Independence, podczas ceremonii składania dokumentów akcesyjnych. Symbolicznie rozpoczął członkostwo Polski w Pakcie Północnoatlantyckim.
Błazeusz jest obecnie zastępcą szefa Sztabu Generalnego. Buk zginął pod Smoleńskiem i wspominany jest jako jeden z najwybitniejszych intelektualistów w mundurze (mawiano o nim „Buk wojny”). Obaj jako zdolni oficerowie, absolwenci amerykańskich szkół wojskowych, odegrali w tamtych miesiącach role symboliczne i prestiżowe. W poważniejszych, generalskich rolach dowodzili polskimi kontyngentami za granicą.
Gdy zaczynały się misje w Iraku i Afganistanie, rytualnym wręcz zapewnieniem polskich władz było to, że wysyłając żołnierzy na zamorskie wojny, „wypełniamy obowiązek sojuszniczy”. Polska uznała, że inwazja Amerykanów i NATO na Afganistan w wyniku zamachów z 11 września będzie dobrą okazją do „uwiarygodnienia się w Sojuszu”. Na pytania dziennikarzy, co właściwie robimy pod Hindukuszem, ministrowie obrony, ambasadorowie i generałowie odpowiadali, że nie jesteśmy na wojnie z Afgańczykami, ale „realizujemy postanowienia art.