Bandycki pociąg
Oto Tren de Aragua. Tak się rozrasta najpotężniejszy gang w Ameryce Południowej
Cristian Cortés jest wenezuelskim emigrantem. Uciekł najpierw do Bogoty, potem do Stanów Zjednoczonych (miejsce jego pobytu to tajemnica), ponieważ czuł, że nie przeżyje. A w każdym razie nie był już w stanie żyć w ciągłym strachu. Za każdym razem, gdy wracał z pracy, musiał uważać, czy ktoś się nie czai, czy droga do mieszkania jest bezpieczna. Wyznał amerykańskiemu reporterowi, że „oni” – czyli gang Tren de Aragua – są w stanie zabić za parę banknotów i telefon komórkowy. Któregoś dnia znalazł pod drzwiami ulotkę z ostrzeżeniem: „Kapusiom odpalimy granaty w ich samochodach. Nikt w tym domu nie jest bezpieczny”. Cortés wraz z 15 członkami swojej rodziny postanowił poszukać schronienia pod innym niebem.
Juan (imię zmienione), też Wenezuelczyk, uciekł z żoną i trzema córkami do Nowego Jorku. Nie chciał nawet powiedzieć skąd. Polował na niego były mąż jego żony – członek Tren de Aragua. Juan wybrał Stany, bo tam trudniej się przedostać. I ma nadzieję, że prześladowca odpuści. W żadnym kraju Ameryki Południowej nie czułby się bezpiecznie, bo ci z Tren de Aragua są już prawie wszędzie.
Uchodźca polityczny z Wenezueli, Ronald Ojeda, były wojskowy mieszkający w Chile, został uprowadzony ze swojego mieszkania i zamordowany. Tropy prowadzą do Tren de Aragua… Według ekspertów to dziś najszerzej rozgałęziony i najniebezpieczniejszy gang na kontynencie. Porównuje się go czasem z meksykańskim kartelem narkotykowym z Sinaloa oraz z żyjącą z haraczy i ochrony szlaków narkotykowych salwadorską pandillą Mara Salvatrucha.
Wiadomo o nim niewiele. Pewne jest, że działa na potęgę w Kolumbii i Peru, a ostatnio z hukiem zainstalował się w Chile. Znane są epizody jego działalności w Brazylii, Panamie i Ekwadorze.