Demokraci: osioł bez żłobu
Demokraci pogubieni. Jedyna taktyka: czekać, aż Trump sam wykopie sobie polityczny grób
Niezwykły demograficznie duet przyciągnął w marcu tłumy i rozpalił emocje wyborców Partii Demokratycznej. 83-letni senator Bernie Sanders i 35-letnia kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez, znana jako AOC, objechali razem kilkanaście stanów, wzywając na wiecach do bezkompromisowej walki z Donaldem Trumpem. Hasło ich tournée: „Fight the oligarchy” (Walcz z oligarchią) wskazało kierunek ofensywy. Prezydent – przekonywali – zwalnia setki tysięcy pracowników federalnych i podnosi cła na import, aby przygotować budżet na planowane obniżki podatków dla bogaczy.
Owacje słuchaczy potwierdzały, że mówcy uderzyli we właściwą strunę. Zapewnili szeregowych Demokratów, że to ich partia – uchodząca ostatnio za stronnictwo zamożnych elit – będzie bronić ekonomicznych interesów świata pracy. Doradcy Sandersa twierdzą, że większość uczestników wieców stanowili wyborcy, którzy dotąd nie podzielali ani jego, ani kongresmenki lewicowych poglądów. Charyzmatyczna AOC zyskała punkty w rankingach popularności i pojawiły się głosy, że powinna kandydować do Białego Domu. Jej kampanię przeciw oligarchii w tandemie z „szalonym Berniem” (jak nazywa go Trump) uznano za oznakę dźwigania się Partii Demokratycznej z desek po klęsce w zeszłorocznych wyborach.
Demokratów czeka jednak długi marsz do zwycięstwa i z wyniesienia Alexandrii Ocasio-Cortez do roli nadziei prezydenckiej nie ma się co cieszyć. Tour Sandersa i AOC ukazał w ostrym świetle istniejące w partii podziały. Oboje atakowali partyjne kierownictwo, któremu zarzucali bierność, a nawet uległość wobec Trumpa. Mieli pretensje, że część demokratycznych senatorów głosowała za zatwierdzeniem kontrowersyjnych nominacji prezydenta. A najbardziej podpadł im lider mniejszości w Senacie Chuck Schumer, który wraz z kilkoma innymi demokratycznymi senatorami poparł rządową ustawę budżetową.