Przestrogi Zbiga
Przestrogi Zbigniewa Brzezińskiego. Ameryka znów nie wie, co zrobić z Rosją
Czy ten Brzeziński jest spokrewniony z Miką Brzezinski? – to jedno z pytań najczęściej zadawanych przez internautów w USA, kiedy usłyszą gdzieś lub przeczytają nazwisko zmarłego w 2017 r. polsko-amerykańskiego mistrza geopolityki. Mikę, współgospodynię popularnego programu MSNBC News „Morning Joe”, ogląda przy śniadaniu ponad milion rodzin. Jest celebrytką. Jej ojca, doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy’ego Cartera (1977–81), kojarzą członkowie elit politycznych i wyedukowani starsi Amerykanie. Inni Zbigniewa Brzezińskiego nie pamiętają.
Do tej zbiorowej amnezji przyczyniła się niechęć amerykańskiej lewicy do Zbiga. Pośmiertne wspomnienie o nim w „New York Timesie” razi nieżyczliwą tendencyjnością. Wyszedł na fanatycznego rusofoba i antykomunistę, który dla pokonania rosyjskiego niedźwiedzia gotów był poświęcić żywotne interesy Ameryki. Chodziło o inspirowaną radami Brzezińskiego politykę Cartera wobec islamskiej rewolucji w Iranie i poparcie dla walczących z Sowietami dżihadystów w Afganistanie. Jego wrogowie, których nie brakowało, stawiali mu nawet absurdalny zarzut, że był „ojcem Al-Kaidy”, chociaż organizacja Osamy bin Ladena powstała kilkanaście lat później.
Wydana właśnie w USA książka Edwarda Luce’a „Zbig: The life of Zbigniew Brzezinski, America’s Great Power Prophet” stanowi cenną korektę tej karykatury. Przypomina jego ogromne zasługi dla Ameryki i świata. I pokazuje, jak skomplikowaną był postacią, niedającą się ideologicznie ani politycznie zaszufladkować. Luce, nazywając go prorokiem, brzmi nieco przesadnie, ale Brzeziński przewidział to, czego nie mogła sobie wyobrazić większość amerykańskiego establishmentu – przede wszystkim rozpad ZSRR i bankructwo komunizmu.